W trzeciej serii spotkań fazy zasadniczej Polacy - przed porażką z Brazylijczykami - pokonali bez straty seta w środę Bułgarów, a dzień później Holendrów. Ich kibice czekali jednak od początku tygodnia na piątkowy szlagier.
Spotkaniom tych dwóch ekip od lat towarzyszą emocje. Zmierzyły się m.in. w finale dwóch ostatnich edycji mistrzostw świata i w obu tych meczach górą byli biało-czerwoni. Po raz ostatni aż do teraz zaś trafiły na siebie w Pucharze Świata sprzed dwóch lat i wówczas "Canarinhos" wygrali po tie-breaku. Wtedy po raz pierwszy w barwach dwóch innych reprezentacji zmierzyli się dwaj pochodzący z Kuby przyjmujący zaliczani do ścisłej światowej czołówki - występujący od dwóch lat w polskiej kadrze Wilfredo Leon i grający od tego samego czasu dla zespołu z Ameryki Południowej Joandry Leal.
Tym razem trudno mówić o ich pojedynku, bo o ile Leal rozegrał całe spotkanie, to Leon pojawił się na boisku tylko w drugim secie, wchodząc z kwadratu dla rezerwowych. W składzie biało-czerwonych znalazło się kilku podstawowych zawodników, jak np. kapitan Michał Kubiak, rozgrywający Fabian Drzyzga czy libero Paweł Zatorski, ale nie było w ogóle atakującego Bartosza Kurka. Trener Vital Heynen nie ukrywał jednak od początku, że tegoroczną LN, która wyjątkowo z powodu pandemii ma postać miesięcznego turnieju, traktuje jako sprawdzian przed igrzyskami w Tokio i sprawdza różne konfiguracje składu.
W konfrontacji z dobrze dysponowanymi Brazylijczykami zawodnicy posłani do gry w piątek okazali się słabsi. Początek inauguracyjnej odsłony nie wskazywał, że mogą nie zdobyć nawet seta. Toczyła się wówczas wyrównana walka, ale różnica w skuteczności ataku zrobiła swoje i rywale odskoczyli przy stanie 10:10 na pięć punktów. Polacy nie tylko nie byli w stanie tej straty odrobić, ale potem jeszcze się ona powiększyła.
"Canarinhos" utrzymali dobrą dyspozycję w kolejnej partii, a biało-czerwoni - mimo problemów z zatrzymaniem ataków Wallace'a Souzy i przyjęciem zagrywek Leala - starali się im dorównać. Prowadzili jeszcze 20:19, ale potem znów prym wiedli rywale. Mistrzowie świata obronili trzy piłki setowe, ale przy następnej sędzia uznał, że Leon podczas akcji przełożył ręce na drugą stronę boiska i przeciwnicy zapisali na swoim koncie drugą odsłonę.
Ostatnia była popisem Wallace'a i Ricardo Lucarelliego, których uruchamiał często Bruno Rezende. Co prawda Polacy zaczęli lepiej sobie radzić w bloku, ale wciąż brakowało im skuteczności w ofensywie. Podobnie jak w pierwszym secie tak i teraz Brazylijczycy wypracowali kilkupunktową przewagę, co pozwoliło im kontrolować ze spokojem przebieg rywalizacji.
Podopieczni Heynena przed tym spotkaniem wyprzedzali ekipę z Ameryki Południowej dzięki lepszemu bilansowi setów.
Po trzydniowym odpoczynku rozpoczną czwartą turę rywalizacji meczem z Kanadyjczykami.
Polska - Brazylia 0:3 (17:25, 26:28, 19:25).
Polska: Fabian Drzyzga, Łukasz Kaczmarek, Kamil Semeniuk, Michał Kubiak, Jakub Kochanowski, Mateusz Bieniek, Damian Wojtaszek (libero) oraz Grzegorz Łomacz, Maciej Muzaj, Wilfredo Leon.
Brazylia: Bruno Rezende, Wallace Souza, Joandry Leal, Ricardo Lucarelli, Isac Santos, Mauricio Soiza, Thales Hoss (libero) oraz Gabriel Kavalkiewicz, Alan Souza.