Odmłodzona i bez swoich największych gwiazd reprezentacja Polski w dobrym stylu wygrała na inaugurację Ligi Narodów z brązowym medalistą igrzysk w Tokio - Argentyną 3:0. W czwartek przez półtora seta wszystko wskazywało, że zespół trenera Nikoli Grbica pokona też mistrza Europy - Italię, prowadzoną przez byłego selekcjonera biało-czerwonych Ferdinando De Giorgiego, który do Kanady również przywiózł eksperymentalny zestaw graczy. Słaba w wykonaniu Polaków końcówka drugiej partii odwróciła jednak losy spotkania, a czujący się coraz pewniej Włosi nie zaprzepaścili szansy.

Reklama

Pierwsze fragmenty gry to walka punkt za punkt. Włosi uzyskali dwa "oczka" przewagi, gdy na środku siatki zatrzymany został debiutujący w kadrze środkowy Mateusz Poręba. Za chwilę jednak wynik się odwrócił, bo dwa błędy popełnił Francesco Recine i było 12:10 dla biało-czerwonych. Pierwsze trzypunktowe prowadzenie (17:14) Polacy uzyskali, gdy Poręba zakończył najładniejszą i najdłuższą wymianę pierwszej partii.

Rywale zbliżyli się na punkt, ale w końcówce w roli głównej wystąpił Karol Butryn. Najpierw po jego mocnej zagrywce piłka wróciła na polską stronę i atakujący Indykpolu AZS Olsztyn zakończył akcję silnym zbiciem, a po chwili popisał się asem serwisowym. Na pewnie grających zawodnikach Grbica wrażenia nie zrobił as Gianluki Galassiego, tym bardziej że kolejną zagrywkę Włoch zepsuł, a skuteczny blok duetu Rafał Szymura - Jakub Kochanowski przypieczętował sukces biało-czerwonych w pierwszym secie (25:21).

Reklama

Biało-czerwoni nie zwalniali tempa i drugą partię zaczęli równie udanie, jak zakończyli pierwszą - as serwisowy Butryna, efektowne obrony Jakuba Popiwczaka, skuteczne ataki Szymury i Tomasza Fornala, który również zablokował Yurego Romano w taki sposób, że zawodnik Piacenzy mógł się poczuć zdeprymowany.

Reklama

Wspierani przez liczną i głośną grupę kibiców Polacy odskoczyli na 10:5, później było 13:9, 16:12. Po "kiwce" rozgrywającego Simone Gianellego zrobiło się tylko 17:15, ale po chwili blok Kochanowskiego dał mistrzom świata bezpieczną - wydawałoby się - przewagę (19:16).

Końcówka tej odsłony kompletnie jednak zespołowi trenera Grbica nie wyszła - trzy nieskończone ataki, po których kontry na punkty zamienił wyraźnie odzyskujący wigor Francesco Recine, pomyłki w polu zagrywki Fornala oraz Jana Firleja i skończyło się 23:25.

Wyraźnie podbudowani udanym finiszem poprzedniego seta siatkarze De Giorgiego poszli za ciosem, a że w grze polskiej drużyny było coraz więcej mankamentów, to szybko uzyskali wyraźną przewagę. Przy stanie 5:10 Grbic poprosił o przerwę, ale po niej obraz gry się nie zmienił. Po polskiej stronie regularnie punktował wyłącznie Butryn, a to było za mało, aby wrócić do gry w tym secie. Skończyło się 20:25.

Biało-czerwoni nie tracili wiary, ale nie byli tak dobrze dysponowani, jak początkowych fragmentach czwartkowej potyczki. Co prawda po asie z zagrywki Poręby zrobiło się 10:8, ale Italia szybko odrobiła straty, a dzięki udanemu blokowi Marco Vitellego, który podobnie jak drugi rezerwowy środkowy Leandro Mosca dał bardzo dobrą zmianę, wyszła na 16:14. W końcówce Polacy doszli na 18:18 czy 20:20, ale później już nie zdobyli punktu. Błędy Kochanowskiego i Szymury, a przede wszystkim dwa asy Mattii Bottolo sprawiły, że Włosi wygrali seta i przypieczętowali sukces w meczu.

Piątek będzie dla biało-czerwonych dniem przerwy, w sobotę ich kolejnym przeciwnikiem będą Bułgarzy, a na zakończenie turnieju w niedzielę spotkają się z mistrzami olimpijskimi - Francuzami.

Polska - Włochy 1:3 (25:21, 23:25, 20:25, 20:25).
Polska: Jan Firlej, Rafał Szymura, Jakub Kochanowski, Karol Butryn, Tomasz Fornal, Mateusz Poręba, Jakub Popiwczak (libero) oraz Maciej Muzaj, Bartosz Kwolek, Karol Kłos, Łukasz Kozub.
Włochy: Simone Giannelli, Francesco Recine, Gianluca Galassi, Yuri Romano, Mattia Bottolo, Lorenzo Cortesia, Piccinelli Alessandro (libero) oraz Marco Vitelli, Leandro Mosca.