Zamykający rywalizację slalom to nie jest jej ulubiona konkurencja - Amerykanka woli na stoku popisywać się szybkością niż techniką.

Jej występ w Vancouver jest dokładną ilustracją tych upodobań. W środę świetnie wystartowała do pierwszego przejazdu giganta. W środkowej części miała przewagę 0,35 sekundy, ale jakieś 10 bramek od mety wypadła z trasy tak nieszczęśliwie, że złamała mały palec u prawej ręki. - Odjechała mi zewnętrzna narta. A potem zakręciło mnie jak precel, kolana podjechały do góry i uderzyły mnie w szczękę. Nie mam pojęcia, jak uderzyłam się w rękę - przyznała Vonn. Dwa dni wcześniej wypadek przytrafił jej się w slalomie do superkombinacji (po zjeździe prowadziła).

- Ostatnio nie bardzo mi się układa - przyznała Vonn. Początkowo układało jej się znacznie lepiej. Najpierw pogoda opóźniła starty i pozwoliła jej podleczyć kontuzję nogi, która groziła wyeliminowaniem jej z Vancouver. Kiedy już Lindsey ruszyła na stoki, to od razu po medale - złoto w zjeździe i brąz w supergigancie.

W środę wypadek skomplikował nie tylko jej wyniki, ale także i tak już nie najłatwiejsze relacje z Julią Mancuso, koleżanką z teamu. Mancuso miała kolejny numer startowy i zdążyła ruszyć na trasę, zanim Vonn się rozbiła (przez trudne warunki skrócono przerwy między startami). W połowie przejazdu zatrzymała ją żółta flaga ekipy technicznej, która pomagała Vonn. Minęło sporo czasu, zanim skuter zawiózł ją z powrotem na start. W połowie drogi kierowca chciał zawrócić, stwierdził, że lepiej, aby narciarka pojechała gondolą.

- Wtedy zupełnie puściły mi nerwy - przyznała Mancuso. - To była najgorsza rzecz, jaka mogła mi się przytrafić. Tak czekałam na obronę mistrzostwa olimpijskiego. Byłam skupiona, pojechałam na całość, aż nagle musiałam przestać i zrobić to wszystko od nowa.

Jadąc po bardzo już zniszczonej trasie, Mancuso nie miała szans na dobry wynik. Po pierwszym przejeździe zajęła 18. miejsce z 1,30 sekundy straty do liderującej wówczas Elizabeth Goergl z Austrii. Na mecie wybuchła płaczem. Przyznała potem, że była wściekła na okoliczności, a nie na koleżankę. Ale zgrzyt pozostał. W drugim przejeździe Amerykanka poprawiła się o 10 pozycji, ale o kolejnym medalu nie mogło być mowy.

Złotą medalistką została Niemka Victoria Regensburg, srebro wywalczyła Słowenka Tina Maze, a brąz Goergl.











Reklama