"Nie można powiedzieć, że to była zła decyzja" - mówił wyraźnie zadowolony Małysz. "W tak fatalnych warunkach nie udałoby się przeprowadzić konkursu. Rano podczas treningów i kwalifikacji było dobrze. Organizatorzy zapewniali, że mają prognozy, że wieczorem też tak będzie. A było źle. Ja się cieszę z przeniesienia zawodów do Oslo. Mam nadzieję, że tam warunki okażą się lepsze" - przyznał polski skoczek.

Reklama

"Dla nas to dobrze" - zacierał ręce trener polskiej reprezentacji Hannu Lepistoe. Gdyby zawody zostały odwołane, Adam Małysz straciłby jedną z okazji na odrobienie strat do prowadzącego w Pucharze Świata Andersa Jacobsena. A w Oslo nasz mistrz czuje się świetnie i wygrał już cztery konkursy.

Na skoczni w Holmenkollen Małysz będzie walczył o 200 punktów. Może dostać je za wygranie dwóch konkursów. W tej chwili traci do Jacobsena 60 oczek. To nie tak dużo, ważniejsza jest forma skoczków. A Polaka i Norwega dzieli prawdziwa przepaść. Małysz ostatnio osiąga fenomenalne wyniki, natomiast Jacobsen jest cieniem zawodnika, który wygrał Turniej Czterech Skoczni. Norweg myślami jest już chyba na wakacjach.

Za to Małyszowi sił na końcówkę sezonu dodały emocje po zdobyciu złotego medalu mistrzostw świata w Sapporo.

Sędziowie z powodu złej pogody unieważnili kwalifikacje w Lillehammer i do sobotniego konkursu dopuścili wszystkich zawodników. Prawdopodobnie tak samo będzie w niedzielę, ponieważ zabraknie czasu na rozegranie serii kwalifikacyjnej. W końcówce sezonu coraz więcej skoczków jest już zmęczonych i trenerzy nie chcą ich zbytnio eksploatować.

Reklama

"Nie czuję się zmęczony sezonem" - mówi mimo to Małysz. "Po konkursach chętnie odpoczywam, bo ogromna koncentracja i wysiłek kosztują mnie trochę sił. Ale kiedy jest się w dobrej formie, nie czuje się zmęczenia" - dodaje.