Po pierwszej serii Małysz był 8., Morgenstern dopiero 13. Obaj padli ofiarą chmury, która tuż przed ich skokami zasłoniła słońce, zmieniając kierunek wiatru. W drugiej obaj pokazali klasę. Austriak poleciał aż 114.5 metra i objął prowadzenie. Odpowiedź Małysza nie była aż tak imponująca. 111.5 metra wystarczyło na drugie miejsce. Nikt z pozostałych rywali nie dał rady go wyprzedzić i Polak po raz czwarty w tym sezonie stanął na podium - pisze "Fakt".

Reklama

"Czuję, że te cztery rozegrane w tydzień konkursy dały mi trochę w kość. W piątek po przyjeździe byłem zmęczony. Nie szło mi. Dzisiaj było ciut lepiej" - mówił po zawodach Małysz. "W życiu bym nie pomyślał, że z 8. miejsca można awansować na 2. A tym bardziej z 13. na pierwsze! Troszkę mieliśmy pecha w pierwszej serii" - dodał nasz reprezentant.

Zmęczenie dopadło go nagle, ale było widoczne gołym okiem. W piątek, w trakcie oficjalnego treningu, Małysz i Morgi bawili się, skacząc przez trzy płotki. Austriak żartem podniósł Adamowi i tak już wysoko ustawioną poprzeczkę ostatniego o około 30 cm. Nasz skoczek przeskoczył dwa pierwsze, ale przed trzecim się zatrzymał. "Nie dzisiaj" - stwierdził.

Chwilę później Austriak pokonał tę przeszkodę na jednej nodze. Mógł być świeższy, bo Austriacy w ostatnich dniach poruszali się luksusowym autokarem. Dwupiętrowy, wart ponad pół miliona euro pojazd przez 10 dni był domem całej ekipy. Domem mało komfortowym, bo bez łazienki i z kojami jak na łodzi podwodnej. "To nie miało wielkiego wpływu na formę Morgiego, który spisuje się rewelacyjnie. Choć my mieszkaliśmy w hotelach, mogliśmy normalnie się wykąpać, zjeść, a oni się szwendali pod skocznią, ja i tak byłem już zmęczony. Od piątku moje nogi nie zachowywały się tak, jakbym chciał" - przyznał dla "Faktu" Małysz.

Kolejne konkursy Grand Prix odbędą się w piątek i sobotę na Wielkiej Krokwi. Nasza kadra zaczyna zgrupowanie w Zakopanem we wtorek. Małysz dołączy do kolegów w środę wieczorem.