"Adresatem pisma jest sekretarz generalny Międzynarodowej Federacji Narciarskiej (FIS) Sara Lewis. Informujemy ją, że Justyna Kowalczyk w niedzielnym biegu sprinterskim w szwajcarskim Davos nie przekroczyła obowiązujacych przepisów rywalizacji" - powiedział sekretarz generalny Polskiego Związku Narciarskiego Grzegorz Mikuła.
PZN uważa, że polska biegaczka nie zmieniła korytarza w niedzielnym sprincie techniką dowolną, ani też nie działała na niekorzyść innej zawodniczki i prosi o przywrócenie Polce trzeciego miejsca. Kowalczyk cały czas biegła przed Amerykanką Kikkan Randall i to właśnie ona decydowała którym korytarzem będzie biec.
Na poparcie stanowiska PZN dołączył do odwołania film nakręcony przez TVP z dwóch kamer, bocznej i frontowej. "Doskonale na nim widać, że w rywalizacji Kowalczyk nie złamała reguł rywalizacji. Decyzja powinna zapaść w ciągu 72 godzin" - dodał Mikuła. FIS odda złożoną kaucję w wysokości 500 franków szwajcarskich w przypadku pozytywnej dla PZN decyzji. Przepadnie ona gdy odwołanie nie zostanie uwzględnione.
W niedzielę, krótko po biegu odrzucona została skarga polskiej ekipy. "Jako usprawiedliwienie pokazano nam zapis wideo, ale był bardzo nieczytelny i tylko z jednego ujęcia. Dołączymy inne obrazy telewizyjne, gdzie dokładnie widać prawidłowy bieg naszej zawodniczki. Sędziowie zepsuli nam dobre humory, ale będziemy dociekać prawdy. Jesteśmy bardzo zawiedzeni" - powiedział wówczas asystent trenera Aleksandra Wierietielnego Rafał Węgrzyn.
To już druga kara dla Polki w tym sezonie. W Kuusamo mistrzyni olimpijska z Vancouver została ukarana za niedozwolone użycie kroku łyżwowego w półfinale sprintu techniką klasyczną i ostatecznie sklasyfikowano ją na 11. miejscu.
W Davos triumfowała niezawodna Marit Bjoergen. Norweżka wygrała ostatnie jedenaście zawodów PŚ (sześć w tym sezonie), w których startowała. Druga była Włoszka Arianna Follis, a na najniższym stopniu podium stanęła Amerykanka Kikkan Randall.