Sprzęt przyleciał z opóźnieniem ze zgrupowania w Nowej Zelandii. Trenerzy pojechali go odebrać na lotnisko, a później robili zakupy. Gdy wyszli, samochodu nie było - powiedział szef Polskiego Związku Narciarskiego.
Kradzież natychmiast zgłoszono na policję. Na razie nie ma żadnych dodatkowych informacji. Prezes podkreślił, że sprzęt nikomu się nie przyda. Był znaczony, więc nawet nie może być sprzedany.
Oprócz nart ukradziono m.in. fotokomórki do pomiaru czasu, parę kompletów tyczek, kilka par butów narciarskich.
Tajner uspokoił, że zawodnicy mają na czym trenować, bowiem posiadają sprzęt zastępczy. Nie jest on jednak tak dobry. W samochodzie znajdował się najwyższej klasy i najnowszy. Nie wiem co teraz będzie, ale na pewno kolejne zgrupowania dojdą do skutku - zaznaczył.
Komentarze (2)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszeI będzie z tego wielka radość w niebie, bo najcenniejszy jest nawrócony
grzesznik. Przecież kazdy katolik o tym wie.
W calym ex-DDR nie ma juz traktorow i innego sprzetu gospodarczego.
Gdzie wyladowal? Za wschodnia granica.
Wczoraj w miescie w ktorym mieszkam facet ( Polak, sasiedzi widzieli samochod)
zadzwonil, dzieciak, ktory byl sam w domu, nie otworzyl dzwi, facet wszedl-
ogolocil mieszkanie. Dzieciak siedzial pod lozkiem, obecnie na psychiatrii.
WSTYD i HANBA! Polacy nadal kradna. Chodza w niedziele do kosciola,
a w pozostale dni tygodnia kradna. W pale sie nie miesci!