Przyzwoicie spisał się jeszcze Piotr Żyła, 19. w klasyfikacji Turnieju. Ale w ostatnim konkursie w Bischofshofen tylko jeden Polak znalazł się w czołowej "trzydziestce". O występie biało-czerwonych w tych prestiżowych zawodach i najbliższych planach z trenerem kadry Łukaszem Kruczkiem rozmawiała Monika Sułkowska.

Reklama

MONIKA SUŁKOWSKA: Wielu naszych zawodników mówi, że ten dzień trzeba wyrzucić z pamięci.
ŁUKASZ KRUCZEK: To już drugi taki konkurs nam się przydarzył, taki jak w Niżnym Tagile. Nie jest fajnie. Już mi się wydawało, że wszystko jest "połapane". Po kwalifikacjach i konkursie w Innsbrucku, kwalifikacje w Bischofshofen znów były udane i…. taki dołek. To jest denerwujące, bo nie możemy ustabilizować takiej dobrej dyspozycji przez kilka konkursów, a na tym nam teraz najbardziej zależy.

ZOBACZ TAKŻE: Tylko Żyła i Zniszczoł wystartują w zawodach w Bad Mitterndorf>>>

MS: A jak Pan podsumuje cały Turniej Czterech Skoczni w wykonaniu naszych zawodników ?
ŁK: Myślę, że na plus trzeba zapisać to, co pokazał Kamil Stoch. Po powrocie po kontuzji, można powiedzieć startując od zera, cały czas kręcił się koło czołówki. Jeszcze mu do niej brakuje, ale to jest związane z jego ogólną dyspozycją fizyczną. No i teraz ten ostatni konkurs trochę utrudnia ocenę pozostałych. Jeszcze przed tym konkursem można było mówić o dobrym turnieju Piotra Żyły, dobrym turnieju, czy dobrej końcówce turnieju dla Dawida Kubackiego i Olka Zniszczoła. A teraz to wszystko, jakby jednym skokiem, zostało przekreślone.

Reklama

MS: A już mieliśmy zapytać Pana, czy to Kamil Stoch wniósł dobrego ducha do drużyny, że tak nagle zaczęło nam lepiej iść ?
ŁK: W pewnym sensie tak. Nareszcie drużyna jest kompletna. Od razu dobrze skakał, wszystkie jego skoki były dobre. To wszystkich utwierdziło w przekonaniu, że da się dobrze skakać.

MS: Prezes Polskiego Związku Narciarskiego Apoloniusz Tajner powiedział, że najbardziej zawiódł go Piotrek Żyła.
ŁK: W ostatnim konkursie na pewno tak. Piotrek cały czas pokazywał, że skacze w okolicach dziesiątki i jego skoki były bardzo dobre, natomiast już próbna seria pokazała, że znów jest jakiś problem. A ta konkursowa była już zupełnie zepsuta. Popełnił ten sam błąd, widać, że cały czas musi się tego uczyć. Jeśli to co powiem będzie obrazowe, to zbyt aktywnie dojechał do progu, co odbiło się na efektywności odbicia.

MS: Czy jest Pan zaskoczony tym, że po raz kolejny Austriacy zdominowali Turniej Czterech Skoczni?
ŁK: Oni od początku sezonu, poza konkursem drużynowym w Klingenthal, prezentują się świetnie. Mają aktualnego lidera Pucharu Świata, wielu zawodników doskakuje do czołówki, wielu na podium, dodatkowo skakali u siebie, tak wiec nie ma wielkiego zaskoczenia.

Reklama

MS: Młodzi Austriacy są w stanie utrzymać formę do mistrzostw świata (18.02-01.03 w Falun - przyp. red.)?
ŁK: To już jest pytanie na przyszłość. Młodzi zawodnicy mają to do siebie, że ich forma "wachluje". Ale oni wcale nie są już tacy młodzi, bo zdobywali doświadczenie w poprzednich sezonach. W tym sezonie ich forma eksplodowała. Dopiero w Falun okaże się, czy będą tam w stanie coś zdziałać.

MS: Na następne zawody, loty w Kulm, pojadą na pewno Piotr Żyła i Aleksander Zniszczoł. A co resztą kadry?
ŁK: Reszta będzie trenowała w Szczyrku. Już wcześniej podjęliśmy decyzję o powrocie na mały obiekt. Tam wrócimy do podstaw, spróbujemy dopasować wszystko pod kątem konkursów w Wiśle i w Zakopanem.

MS: A dlaczego w lotach wystartuje właśnie ta dwójka?
ŁK: Ustaliliśmy to już wcześniej. Piotrek skacze w tej chwili niestabilnie, ma problemy w zawodach. Jak sam mówi musi przełamać złą passę. Poza tym to jest zawodnik, który uwielbia skakać na mamucich skoczniach. Dla Olka też cały turniej był na plus, może poza jednym skokiem. A jednym z jego celów na zimę były właśnie starty w lotach.