Pan jako jedyny skoczek narciarski w historii wygrał cztery konkursy Turnieju Czterech Skoczni. Stało się to w sezonie 2001/02. W dwóch pierwszych konkursach obecnej edycji triumfował Kamil Stoch. Dołączy do pana?
Nie życzę mu tego, bo chciałbym pozostać tym jedynym. Ale jeśli mu się uda, będę pierwszym, który wybiegnie z kabiny komentatorskiej i mu pogratuluję, bo wiem, co teraz czuje i z jaką presją musi się zmagać. Wiem, co się dzieje w jego głowie i mu nie zazdroszczę. W tej chwili nie chodzi już o sam Turniej Czterech Skoczni, a o coś więcej. Z drugiej strony każdemu, kto go pokona, stawiam piwo.
Mówi pan, że to nie przygotowanie fizyczne będzie miało znaczenie, a mentalne. Co ma pan na myśli?
W głowie Kamila odgrywa się teraz ciągle ten sam film. On może starać się od tego izolować, może nie chcieć o tym rozmawiać, ale to nie jest możliwe. Wszyscy o tym mówią. To w jaki sposób podejdzie do tego, jest ważniejsze od jego przygotowania fizycznego, bo akurat o to nie musi się przecież martwić.
Teraz jest najtrudniejszy moment?
Nie. Będzie jeszcze trudniej, jeśli Kamil wygra w Innsbrucku. Wtedy presja jest tak duża, że człowiek nie jest w stanie w nocy spać. Kamil po ewentualnym zwycięstwie w trzecim konkursie będzie już praktycznie pewny końcowego triumfu. Zostanie już tylko jedna stacja i może przejść do historii nie tylko jako ten, który dwa razy z rzędu wygrywał TCS, ale też ten, który zwyciężył na czterech obiektach.
Co zatem mógłby pan doradzić Kamilowi?
On sam doskonale wie, co ma zrobić i jak się zachowywać. Spokój, spokój, spokój, ale on jest tego mistrzem. Potrafi niesamowicie się wyłączyć. Przy takim obciążeniu psychicznym, potrafi pozostać na obranej drodze i wydaje się, że obecnie jest skoczkiem, który najlepiej radzi sobie z presją.
Jak duża rola jest w tym trenera Stefana Horngachera?
To, co on zrobił przez rok z reprezentacją Polski to majstersztyk. Trzeba jednak pamiętać o tym, że to nie tylko Horngacher, ale cały team, jaki wokół stworzył. Jako trener on odpowiada za wszystko, ma pomysły, ale bardzo ważne są osoby, które potrafią potem to zrealizować, go wspomóc. Inaczej to nie działa.
Kto wygra obecną edycję Turnieju Czterech Skoczni?
Jako Niemiec z całych sił ściskam kciuki za Richarda Freitaga. Przez ostatnich 16 lat chyba przedstawiciel każdego kraju wygrywał TCS, tylko nie Niemiec. Nadszedł wreszcie na to czas. Między Stochem a Freitagiem jest 11,8 pkt różnicy. To niewiele. Wszystko się może jeszcze wydarzyć.