Mówił, że zna tę górę dobrze, że choć z każdym sezonem jest coraz bardziej zmienna, jemu jest coraz bardziej znana. – Badam ją, analizuję. Można powiedzieć, że znam ją dobrze. Ta góra jest zmienna z każdym sezonem, za każdym razem zaskakuje, ale coraz mniej. Jest tu jeszcze element mistyczny – lokalni ludzie wierzą, że tę górę zamieszkuje Peli, która decyduje o wszystkim. Może pomóc, ale też bardzo zaszkodzić. Na tej górze zginęło bardzo dużo ludzi. 50 proc. osób nie wraca – mówił w jednym z wywiadów.
Styczniowa wyprawa jest jego siódmą próbą wejścia na Nanga Parbat. W sezonie 2012/13 - jak czytamy w serwisie wspinanie.pl - osiągnął wysokość 7400 m.n.p.m; była to wtedy najwyższa wysokość zdobyta zimą na tej drodze. W 2016 roku wspólnie z Elisabeth Revol doszli na 7500 m n.p.m. Pieniądze na obecną wyprawę pomogli zebrać mu internauci.
- Nie pojmowałem tego. Gdy idziesz na K2, do samej bazy musisz zapieprzać przez dwa tygodnie i to wszystko kosztuje, a tutaj jest dużo bliżej. Dlatego Nanga. Myśmy wtedy w ogóle nie mieli kasy, ledwo uzbieraliśmy na przelot. Mieliśmy swoją wizję, która później została zweryfikowana w brutalny sposób, bo szybko musieliśmy zawrócić – mówił w wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego" tłumacząc, dlaczego wybiera właśnie ten szczyt.
Mackiewicz pochodzi z Działoszyna pod Częstochową. Gdy miał 18 lat wyprowadził się do dużego miasta. Nie mógł się odnaleźć. W latach 90. uzależnił się od heroiny.
- Typ uzależnienia: kompulsywny. Jest też chroniczny, kiedy człowiek delikatnie podgrzewa w sobie herkę, a jednocześnie stara się stwarzać pozory, że wszystko jest normalnie; w pracy, w domu. Dramat, bo to może bardzo długo trwać, a po pewnym czasie nie odróżniasz już, co jest prawdą, a co kłamstwem, tworzysz iluzje, zapętlasz się coraz bardziej. No, ale ja chronikiem nie byłem. Jak zacząłem ćpać, to szybko się zdegradowałem. Prawie codziennie byłem w ciągu. Trwało to trzy lata, potem kolejne cztery spędziłem w ośrodku odwykowym na Mazurach. Przez herę zawaliłem szkołę, maturę zdałem dopiero w ośrodku. Wyszedłem stamtąd chyba w 1998, może 99. I wyszedłem właściwie spełniony, bo przecież wyrwałem się z tego gówna – mówił "Gazecie Krakowskiej". Kiedy pokonał nałóg, wybrał się w podróż do Indii. Autostopem, mając przy sobie 400 dolarów, dotarł do ośrodka dla trędowatych prowadzonego przez doktor Helenę Pyz. Spędził tam pół roku. Zaczął też odkrywać Himalaje.
Początek jego przygody ze wspinaczką to 2004 rok. Wtedy poznał Marka Klonowskiego, który był jego partnerem wspinaczkowym. - On, podróżnik, taki poszukiwacz przygód, miał pomysł, żeby pojechać na Mount Logan (najwyższa góra Kanady - 5959 m - red.). Opowiadał mi, że to taki wielki masyw, zignorowany przez polski alpinizm, bo nikt tam jeszcze się nie zapuścił. Że piękne, niesamowite przestrzenie. Gadaliśmy o tym dużo, choć na początku nie było tematu, że pojedziemy tam razem. Marek wybrał się zimą sam, ja mu tylko pomagałem w przygotowaniach. Szybko jednak okazało się, że to jest hardkore i warunki go stamtąd przegoniły. Wrócił i mówi: kurczę, chyba musisz tam ze mną pojechać. Parę miesięcy później byliśmy gotowi – opowiadał Mackiewicz.
Ta pierwsza wyprawa zorganizowana została poza związkiem alpinistycznym, który stwierdził, że obydwaj zwariowali. Poszli na nią również zimą, także ze względu na koszty, bo w tym okresie pozwolenia są tańsze.
Teraz Mackiewicz i Revol podjęli się próby ataku w stylu alpejskim, bez żadnego wsparcia ze strony tragarzy oraz bez tlenu w butlach. Utknęli pod kopułą szczytową, na wysokości ok. 7400 m. Według ostatnich informacji, udało im się zejść nieco niżej. Z Pakistanu docierają sprzeczne wiadomości dotyczące tego, czy Francuzka pozostaje z bardziej osłabionym Polakiem, czy sama próbuje schodzić do bazy.