Przed czterema laty też mało kto stawiał na zwycięstwo zawodnika UKS Błyskawice Domaniewice, mimo że wcześniej stawał na podium Pucharu Świata i wymieniany był w gronie faworytów rywalizacji na 1500 m. W olimpijskim starcie drugiego Holendra Koena Verweija wyprzedził zaledwie o 0,003 s i tym samym został pierwszym polskim mistrzem olimpijskim w łyżwiarstwie szybkim.

Reklama

33-letni Bródka, który jest zawodowym strażakiem i pracuje w Państwowej Straży Pożarnej w Łowiczu, od igrzysk w Soczi obniżył loty, znacznie bardziej niż można było się spodziewać. Nigdy już nie wrócił do formy z Soczi. W tym sezonie zajmuje 20. miejsce w klasyfikacji generalnej PŚ na 1500 m, a w najlepszym starcie był ósmy w Erfucie, gdzie brakowało kilku rywali, m.in. Amerykanów Joeya Mantii i Shaniego Davisa oraz Azjatów.

Po zdobyciu medalu olimpijskiego ani razu nie stanął na pucharowym podium na koronnym dystansie. Rok temu był piąty w Berlinie i to jest jego najlepszy rezultat z okresu międzyolimpijskiego. Długo musiał walczyć w słabszej grupie B, co potęgowało frustrację i złość. Ale Bródka nigdy się nie poddaje, co wielokrotnie podkreślał, i mimo wszystko optymistycznie nastawiony udał się do Korei Południowej.

W Pjongczangu nie powtórzy sukcesu z Rosji w zawodach drużynowych. Biało-czerwoni, brązowi medaliści sprzed czterech lat, w tej konkurencji nie uzyskali kwalifikacji. Bródka, Jan Szymański, Konrad Niedźwiedzki mogą i muszą skoncentrować się na występach indywidualnych w Azji.

Reklama

Igrzyska w Pjongczangu będą trzecimi w karierze Bródki. Miał szansę na wyjazd do Turynu w 2006 roku, ale plany pokrzyżowała kontuzja kolana. Po jej wyleczeniu zaczął brylować w krajowych zmaganiach. Jego rywalizacja z Niedźwiedzkim elektryzowała kibiców łyżwiarstwa. W Vancouver w 2010 roku jako debiutant zajął 27. miejsce na 1500 m. Historia sprzed czterech lat jest doskonale znana.

Bródka urodził się 8 października 1984 roku w Głownie, położonym między Łodzią i Łowiczem. Zanim zaczął przygodę z łyżwiarstwem szybkim uprawiał lekkoatletykę (biegi średnie), a następnie short track. Jako zawodnik klubu Błyskawica w 2005 roku zajął w mistrzostwach Europy na krótkim torze ósme miejsce na 1500 m oraz dziewiąte na dystansie trzy razy krótszym.

Bródka wielokrotnie wskazywał, że jako zawodnika i człowieka ukształtował go pierwszy szkoleniowiec Mieczysław Szymajda, pochodzący z rodzinnej miejscowości. Trener założył sekcję łyżwiarstwa w wiosce, gdzie do najbliższego sztucznego lodowiska było 80 kilometrów. Zawsze podkreślał też rolę swojego ojca, który jako pierwszy zabrał go na lodowisko.

To dzięki Mieczysławowi Szymajdzie połknąłem bakcyla łyżwiarstwa. Trener poświęcał nam swój prywatny czas. Przygotowywał lód przed lekcjami, często w nocy. Jego zaangażowanie mobilizowało nas do treningu. W latach 90. zimy były ostrzejsze, więc młodzież mogła dłużej trenować - przyznał Bródka.

Wspominał też zasługi szkoleniowca Krzysztofa Niedźwiedzkiego, pracującego obecnie pracuje z kadrą kobiet, który po zmianie dyscypliny motywował go do ciężkich i żmudnych treningów. Później ćwiczył pod okiem Wiesława Kmiecika i Witolda Mazura.

Kiedy w Polsce nie było jeszcze zadaszonego toru łyżwiarskiego z prawdziwego zdarzenia, Bródka i inni biało-czerwoni trenowali przede wszystkim w halach lodowych w Niemczech, np. w Berlinie, Inzell czy Erfurcie. Teraz jest łatwiej, Bródka ma znacznie bliżej z domu do Tomaszowa Maz., co sprawia, że więcej czasu może poświęcić rodzinie.