"Zasnęliśmy na 10-15 minut. Praktycznie przestaliśmy się poruszać, grać twardo i popełniliśmy masę błędów" - tak porażkę tłumaczył napastnik Blues Brayden Schenn.
Kluczowa okazała się druga tercja. Na jej początku "Nutki" prowadziły 3:1. Później jednak w odstępie niespełna siedmiu minut Canucks zdobyli trzy bramki i odwrócili losy meczu. W trzeciej części gry gole już nie padły.
"Ta wygrana wiele dla nas znaczy. Wiedzieliśmy, że każdy mecz będzie bitwą" - powiedział zdobywca dwóch bramek Tyler Motte.
Kolejne, być może ostatnie spotkanie w tej parze odbędzie się w piątek.
Minionej nocy trzy drużyny wywalczyły awans do kolejnej rundy. W najlepszym stylu dokonali tego Colorado Avalanche, którzy wygrali z Arizona Coyotes aż 7:1. Takim samym wynikiem zakończyło się także poprzednie spotkanie tych drużyn.
W półfinale Konferencji Wschodniej są natomiast ekipy Boston Bruins i Tampa Bay Lightning. "Niedźwiadki" tym razem wygrały z Carolina Hurricanes 2:1. "Błyskawice" natomiast dopiero po dogrywce pokonały Columbus Blue Jackets 5:4.
Lightning na początku trzeciej tercji przegrywali już 2:4, a do remisu 4:4 doprowadzili 98 sekund przed końcem regulaminowego czasu gry, kiedy na listę strzelców wpisał się Anthony Cirelli. Zwycięstwo i awans dał ekipie z Florydy Brayden Point w szóstej minucie dodatkowej części gry.
Lightning tym samym zrewanżowali się Blue Jakcets za ubiegłoroczne niespodziewane wyeliminowanie w pierwszej rundzie play off, do której przystępowali jako najlepsza ekipa sezonu zasadniczego.
"Mieliśmy 422 dni, aby przemyśleć tamto niepowodzenia, ale kto by tam liczył" - żartował trener Jon Copper.
Po wznowieniu rywalizacji w czasie pandemii koronawirusa drużyny Zachodu grają w Edmonton, zaś Wschodu - w Toronto.