Biało-czerwoni startowali w składzie: Piotr Żyła, Andrzej Stękała, Kamil Stoch i Dawid Kubacki. Polacy powtórzyli wynik sprzed dwóch lat z Oberstdorfu. Wówczas w składzie zamiast Stękały był Stefan Hula. Obu tych zawodników łączy podobna, pełna łez reakcja na sukces.

Reklama

"Dla nich może to nie jest takie doświadczenie jak dla mnie. Mam nadzieję, że w końcu dla mnie będzie to chleb powszedni" - powiedział wzruszony Stękała.

Mało kto się spodziewał, że to właśnie on i Żyła okażą się najsilniejszymi punktami reprezentacji. Po ich skokach w pierwszej serii Polska prowadziła. Tym razem nieco słabiej spisali się Stoch i Kubacki.

"Dawidowi przez problemy z plecami zmieniła się pozycja. Trzeba to wyleczyć i ta pozycja się ustabilizuje. Kamil potrzebuje pewności siebie. Parę skoków i już będzie okej" - ocenił Dolezal.

"W każdym medalu jest radość, nawet jeśli dochodzi się do niego z bólem. Medal to medal. Wyjedziemy stąd w dużo lepszych humorach. Możemy się chwilę pocieszyć, a później wrócimy do pracy" - podkreślił Kubacki.

"Pozostaje mi podziękować drużynie. Andrzej zrobił dzisiaj niesamowitą robotę, wyciągnął nas za uszy na podium. Piotrek zrobił swoje. Miło jest być częścią takiego zespołu" - dodał Stoch.

Niemcy z Norwegami stworzyli pasjonującą walkę o złoto. Niemcy prowadzili po siedmiu skokach, ale w ostatniej grupie rewelacyjnie spisał się Halvor Egner Granerud. Trener Alexander Stoeckl zdecydował, że jego podopieczny skoczy z obniżonej o dwie pozycje belki startowej. Mimo to Granerud osiągnął aż 234,5 m i wylądował w nienagannym stylu.

Ostatni skakał Karl Geiger. Niemiec ruszył z tej samej belki, ale nie doleciał do wymaganego 228. metra, który był konieczny, aby dostał bonifikatę za krótszy rozbieg. Mistrz świata z soboty uzyskał tylko 224,5 m i Niemcy ulegli Norwegom o 19,2 pkt. To był trzeci z rzędu i piąty w historii triumf Skandynawów.(PAP)

wkp/ co/