Kobayashi skoczył na odległość 132,5 i 136,5 m i o 12,2 pkt wyprzedził lidera klasyfikacji generalnej PŚ Niemca Karla Geigera (135,0/131,5) oraz o 12,5 pkt Norwega Mariusa Lindvika (133,0/138,5).
Japończyk w tym sezonie wystąpił w szóstym konkursie PŚ, trzy z nich wygrał, dwa razy był drugi.
Żyła stracił do zwycięzcy 41,4 pkt, Stoch - 46,7 pkt, a Wąsek - 50,1 pkt.
Po pierwszej serii w konkursie prowadził Szwajcar Killian Peier po lądowaniu na 136,5 m. Drugi był Kobayashi - 132,5 m, a trzeci Geiger - 135 m. Najlepszy z Polaków Wąsek osiągnął 131,5 m i był 11. Stoch uzyskał 125,5 m i zajmował 14. pozycję, a 15. był Żyła - 128 m.
W finale Żyła wylądował także na 128 m i dzięki temu utrzymał lokatę z pierwszej serii. Stoch miał skok dłuższy o trzy metry niż w pierwszej serii, ale spadł na 16. pozycję. Wąsek w trudnych warunkach przy tylnym wietrze doleciał tylko do 117,5 m i został sklasyfikowany na 19. miejscu.
W finale Kobayashi udowodnił, że plotki o jego słabszej w tym sezonie formie są bezpodstawne. Skoczył 136,5 m i zapewnił sobie wygraną. "Pomógł" mu w tym trochę lider po pierwszej serii Peier, który miał tylko 132,5 m i spadł w klasyfikacji końcowej na czwartą pozycję.
Piotr Żyła w rozmowie z reporterem przyznał, że fajnie spędził weekend w Engelbergu.
"Dzisiaj było nieźle, szkoda, że nie mogłem skakać w sobotę. Szkoda mi telemarku w finale, gdybym lepiej wylądował, to może bym dostał lepsze noty od sędziów. Ale było, minęło... Wiem, nad czym mam dalej pracować" - powiedział najlepszy z Polaków w Engelbergu.
Mniej optymistycznie ocenił niedzielne wyniki dyrektor ds. skoków w PZN Adam Małysz.
"Mogło być lepiej... Szkoda Wąska, miał bardzo złe warunki, sam skok był niezły. Żyła nadal leci w powietrzu bardzo szeroko i później ma problemy przy lądowaniu. To jego V jest za duże, on wie, że musi to skorygować" - powiedział.
Na pytanie o wynik Stocha przyznał, że jego drugi skok nie był tak dobry, jak ten w kwalifikacjach. "Kamil popełnia małe błędy. Jak je skoryguje, będzie dobrze" - dodał.
Przed Turniejem Czterech Skoczni Małysz nie ma obaw o trzech zawodników, którzy skakali w niedzielę w finale w Engelbergu.
"Jestem pełen obaw, jeśli chodzi o pozostałych. Treningi w Ramsau nie poprawiły ich dyspozycji. Oni teraz powinni wrócić na skocznie, nadal szukać techniki" - wyjaśnił.