Wcześniej odniósł dwa zwycięstwa w Australian Open w 2008 i 2011 roku. Serb już po zwycięstwie w piątkowym półfinale zapewnił sobie pierwsze miejsce w rankingu ATP World Tour i w poniedziałek wyprzedzi Nadala. Zostanie 25. liderem w historii klasyfikacji utworzonej w 1973 roku.

Reklama

Niedzielny finał był 28. pojedynkiem tych tenisistów. Po nim bilans jest wciąż korzystny dla Nadala 16-12, choć w tym roku przegrał z tenisistą z Belgradu wszystkie pięć spotkań - wcześniej w finałach imprez ATP Masters 1000 w Indian Wells, Miami, Madrycie i Rzymie.

W niedzielę Djokovic odnotował 48. wygrany mecz w tym sezonie, który rozpoczął jako niepokonany w pierwszych 41 pojedynkach, a 43 od grudniowego triumfu w Pucharze Davisa. Jego serię przerwał przed miesiącem, w półfinale wielkoszlemowego turnieju na kortach ziemnych im. Rolanda Garrosa, Szwajcar Roger Federer.

Poza niepowodzeniem w Paryżu serbski tenisista rozpoczął rok od triumfu w Australian Open. Później był najlepszy również na twardych kortach w Dubaju, Indian Wells, Miami, na ziemnej nawierzchni w Belgradzie, Madrycie, Rzymie, a teraz również na trawie w Londynie. W styczniu, po swoim drugim w karierze zwycięstwie w Melbourne, przyznał, że od dziecka ma dwa wielkie marzenia: "Chcę zostać numerem jeden na świecie i wygrać Wimbledon". Obydwa spełnił w ten weekend.

"Wimbledon był pierwszym turniejem, jaki obejrzałem jako dziecko. Zawsze chciałem go wygrać i dzisiaj to mi się udało. Nie potrafię opisać jak bardzo się cieszę, że zrealizowałem to marzenie, a właściwie dwa największe marzenia właśnie tutaj, w Londynie" - powiedział 24-letni Serb.

Początek tego meczu był bardzo wyrównany, w jedenastu pierwszych gemach nie doszło do "breaków". Nieoczekiwanie, prowadząc 5:4 Djokovic przełamał serwis Hiszpana i po 40 minutach rozstrzygnął na swoją korzyść pierwszego seta, wykorzystując jedyną szansę ku temu.



Reklama

Ten prezent ze strony bardziej utytułowanego rywala wyraźnie zmotywował Serba do jeszcze lepszej gry. Coraz odważniej rozprowadzał Nadala po korcie swoim topspinowym forhendem uderzanym w wyskoku, a często grał po liniach, na granicy błędu.

Agresywny styl pozwolił mu ponownie przełamać podanie Hiszpana już w drugim gemie i po swoim odskoczył na 3:0. Dopiero wtedy pierwszego i jak się później okazało jedynego gema w drugiej partii zdobył tenisista z Majorki, który znowu stracił serwis na 1:5. Po godzinie i 14 minutach Djokovicowi brakowało już tylko jednego seta do spełnienia marzenia z dzieciństwa.

Chociaż z jego strony obraz gry się nie zmienił, to w trzeciej partii nagle przebudził się Nadal, który przypomniał sobie najwyraźniej swój pierwszy wimbledoński sukces. W 2008 roku pokonał Federera 9:7 w piątym secie, gdy już zaczynał zapadać zmierzch, a przerwał wówczas serię pięciu londyńskich triumfów Szwajcara.

Trzeci set był lustrzanym odbiciem drugiego. Hiszpan zapisał na swoim koncie dwa "breaki" - na 2:0 i 5:1, a wygrał go w ciągu pół godziny, czyli trzy minuty szybciej, niż przegrał poprzedniego. Gdy po decydującym punkcie krzyknął z całych sił "Vamos" otrzymał owację na stojąco od większości z blisko 14-tysięcznej widowni, która uwierzyła, że zdoła odrobić straty.

Te oczekiwania jednak szybko ostudził sam zainteresowany, bowiem nieoczekiwanie pozwolił się przełamać już w drugim gemie. Co prawda wyrównał na 2:2 i wydawało się, że opanował emocje, jednak w miarę upływu czasu zdobywanie punktów przychodziło mu z coraz większym trudem.

Ponownie stracił serwis w ósmym gemie. Później przegrywając 3:5 nie zdołał obronić pierwszej piłki meczowej przy podaniu Djokovica, który w ten sposób zarobił 1,1 miliona funtów, dwukrotnie więcej od niego.