Wszystko potoczyło się strasznie szybko. Właściwie w ciągu tygodnia wydarzyło się u mnie więcej, niż przez 21 lat życia. Nie jestem w stanie teraz wybiegać w przyszłość i zastanawiać się co będzie dalej. Potrzebuję snu i odpoczynku od tenisa. Dopiero za jakiś tydzień zacznę układać plan przygotowań do nowego sezonu i pierwszych startów - powiedział Janowicz na konferencji prasowej po przylocie do Warszawy.

Reklama

Teraz planuje trzy tygodnie przerwy od tenisa, choć początkowo miał jeszcze zagrać w dwóch challengerach ATP. Po tej przerwie rozpocznie przygotowania do kolejnego sezonu.

Muszę trochę ochłonąć, uporządkować myśli i zapomnieć o tym, co się wydarzyło w ostatnim tygodniu. Nie będzie to łatwe, po tylu przeżyciach i emocjach. To był ciężki sezon, bo na początku roku byłem na pozycji 230-240, a w lecie po raz pierwszy wszedłem do pierwszej setki rankingu. Teraz jestem 26. zawodnikiem świata i mam możliwość grania w największych turniejach. Musimy się do tego przyzwyczaić, nie tylko ja, ale i moja rodzina czy trener - dodał.

W lipcu Polak zadebiutował w Wielkim Szlemie dochodząc do trzeciej rundy Wimbledonu, po przejściu kwalifikacji. W październiku, zanim wystartował w eliminacjach do imprezy w hali Bercy, osiągnął pierwszy ćwierćfinał w cyklu ATP w Kremlin Cup.

Na pewno wcześniejszy ćwierćfinał w Moskwie pomógł mi nabrać większej pewności siebie, ale trudno jakoś wyjaśnić, to co się dokładnie stało w Paryżu. Wygrałem tam na dzień dobry z numerem dziewiętnastym w rankingu, potem z piętnastym, no i z Murrayem, trzecim na świecie, który nie wykorzystał meczbola. Pod dwóch kolejnych meczach przegrałem dopiero w finale z Ferrerem, gdzie byłem już bardzo zmęczony i grałem na środkach przeciwbólowych, bo już od dłuższego czasu miałem problemy z barkiem - stwierdził Janowicz.

Reklama

W turnieju głównym Polak odprawił z kwitkiem dwóch graczy z Top 10 - Szkota Andy'ego Murraya (nr 3.) i Serba Janko Tipsarevica (nr 9.), a także trzech z drugiej dziesiątki: Chorwata Marina Cilica (15.), Niemca Philippa Kohlschreibera (19.) i Francuza Gillesa Simona (20.). Przegrał w niedzielę z Hiszpanem Davidem Ferrerem (5.).

W sumie najtrudniej było w półfinale przeciwko Simonowi. Publika mi nie pomagała, a przeciwko sobie miałem chyba z dziesięć tysięcy ludzi. Klaskali po nieudanych zagraniach, nawet po zepsutym serwisie, ale jakoś to wszystko udało mi się przetrzymać. Za to media francuskie bardzo ciepło mnie przyjęły, zapraszały na wywiady, nawet byłem w jakimś francuskim radiu na żywo - stwierdził.

Reklama

Najbliższy start Janowicz planuje w pierwszej połowie stycznia, tuż przed wielkoszlemowym Australian Open, który w tym roku opuścił, bo nie miał pieniędzy na wyjazd do Melbourne, gdzie musiałby grać w kwalifikacjach.

To jest frustrujące, kiedy z powodu problemów finansowych nie można zagrać w jednym z czterech turniejów Wielkiego Szlema. Tym razem, dzięki dobremu występowi w Paryżu, nie będę już miał takich kłopotów. Mam nadzieję też, że uda mi się teraz znaleźć porządnych sponsorów. Całe szczęście, że jako junior miałem jakieś sukcesy, bo byłem w finale US Open i French Open. Pojawiały się więc różne mniejsze firmy, ale pieniądze, jakie od nich otrzymywałem nie wystarczały na cały sezon. Później był tez PZT Prokom Team, chociaż współpraca ta się nie powiodła do końca - powiedział Janowicz, który 13 listopada będzie obchodził 22. urodziny.

Przed ostatnim sezonem w najbliższym otoczeniu tenisisty z Łodzi pojawił się na stałe fizjoterapeuta Piotr Graba, a czasem też konsultuje się z psychologiem. Od wielu lat niezmiennie jego trenerem tenisowym jest Fin Kim Tiilikainen, od dawna mieszkający w Polsce, gdzie założył rodzinę.

Jeśli chodzi o Kima, to chyba czeka nas teraz męska rozmowa na temat przyszłości (śmiech). Na razie jednak jest zbyt wcześnie na jakiekolwiek ustalenia. Czas na nie przyjdzie po odpoczynku. Przed tym rokiem właściwie przez dwa i pół roku nie miałem żadnego trenera od przygotowania fizycznego, ponieważ trener, z którym pracowałem od 11. roku życia aż do 18. musiał wyjechać do Kazachstanu. Był to Mieczysław Bogusławski, którego traktowałem jak drugiego tatę. Znał mnie bardzo dobrze i przeżywał moje występy, ale niestety teraz przebywa w Kazachstanie - dodał Janowicz.