Faworytką sobotniego spotkania była młodsza o rok od siostry Serena, która w całym turnieju nie straciła seta.

Początek nie był jednak dla niej łatwy. W pierwszych czterech gemach kibice obejrzeli przełamania. O ile wiadomo było, że Venus będzie musiała uważać na potężny return siostry, to zadziwiały duże problemy z własnym podaniem drugiej rakiety świata. W dwóch pierwszych gemach serwisowych zaliczyła trzy podwójne błędy.

Reklama

Nerwowość Sereny dała o sobie znać m.in. przy stanie 1:1. Już wtedy musiała wymienić rakietę, bo tę, którą zaczęła mecz, zniszczyła. W jednej z wymian nie sięgnęła piłki i złość wyładowała, uderzając sprzętem do gry o kort.

Wiceliderka rankingu WTA opanowała nerwy i "breaka" na wagę zwycięstwa w tej partii zanotowała w siódmym gemie. W drugiej odsłonie radziła sobie już pewniej, choć wynik seta był taki sam. Venus czasem zmuszała ją do dużego wysiłku i dzięki temu widzowie obejrzeli kilka efektownych wymian. Przy stanie 1:1 starsza z Amerykanek wybroniła się, mimo że przegrywała 0:40. W siódmym gemie Serena wykorzystała trzecią z okazji na przełamanie, jedyne w tej partii.

Mimo że 35-letnia zawodniczka znajdowała się w dogodnej sytuacji, to jeszcze przed piłką meczową mocno się motywowała. Venus chwilę później wyrzuciła piłkę na aut, a zwyciężczyni usiadła na korcie, wzniosła ramiona i patrzyła w stronę swojego boksu, w którym siedział m.in. jej trener Francuz Patrick Mouratoglou i narzeczony Alexis Ohanian.

Mecz trwał godzinę i 21 minut. Serena posłała 10 asów, a druga z sióstr siedem. Pierwsza miała pięć podwójnych błędów, a Venus trzy. Triumfatorka zanotowała 27 uderzeń wygrywających i 23 niewymuszone błędy, przegrana - odpowiednio - 21 i 25.

Była to 28. odsłona rywalizacji słynnych sióstr. Po raz 17. zwyciężyła młodsza z nich. Ona też świętowała zwycięstwo w ich poprzednim spotkaniu w decydującym meczu Australian Open, które miało miejsce w 2003 roku. Po raz dziewiąty stawką ich konfrontacji był wielkoszlemowy tytuł - siódmy raz trofeum zdobyła wyżej notowana z zawodniczek.

Reklama

Ich sobotni pojedynek był wielkoszlemowym finałem z udziałem najstarszych singlistek w historii. Po raz trzeci w liczonej od 1968 roku Open Erze w decydującym pojedynku turnieju tej rangi wystąpiły dwie ponadtrzydziestoletnie zawodniczki.

"Finał Serena-Venus. Czuję się jakbym miała osiem lat" - napisała na portalu społecznościowym kanadyjska tenisistka Eugenie Bouchard.

Wiceliderka światowego rankingu wywalczyła rekordowy, w Open Erze, 23. wielkoszlemowy tytuł w grze pojedynczej. Wyprzedziła dzięki temu słynną Niemkę Steffi Graf. Amerykanka pierwsze trofeum w imprezie tej rangi zdobyła w US Open 1999. Teraz brakuje jej tylko jednego zwycięstwa, by zrównać się z liderką klasyfikacji wszech czasów Australijką Margaret Court.

W Melbourne Amerykanka, która jesienią skończy 36 lat, odniosła wcześniej sukces sześciokrotnie (2003, 2005, 2007, 2009-10, 2015). W finale poprzedniej edycji przegrała z Angelique Kerber. To właśnie na rzecz Niemki polskiego pochodzenia straciła jesienią tytuł pierwszej rakiety świata. Dzięki sobotniemu triumfowi w poniedziałek go odzyska.

Venus, która w tym roku będzie obchodzić 37. urodziny, została najstarszą półfinalistką Australian Open w Open Erze. W turniejach Wielkiego Szlema ostatnią starszą od niej była Martina Navratilova. Słynna Amerykanka czeskiego pochodzenia podczas Wimbledonu w 1994 roku miała 37 lat i 258 dni.

Starsza z sióstr Williams jest siedmiokrotną triumfatorką imprez wielkoszlemowych. W Melbourne jeszcze nigdy nie wywalczyła tytułu. Jej najlepszym wynikiem w tym turnieju jest finał, do którego dotarła dwukrotnie.

Wynik finału gry pojedynczej kobiet:
Serena Williams (USA, 2) - Venus Williams (USA, 13) 6:4, 6:4