Pochodzący z Moskwy wicelider światowego rankingu wygrał ostatnią wielkoszlemową imprezę - wrześniowy US Open w Nowym Jorku. Tam w finale pokonał Djokovica i pozbawił go kalendarzowego Wielkiego Szlema.

Po perturbacjach szczepionkowo-wizowych i ostatecznej deportacji Serba z Australii, to Miedwiediew stał się głównym kandydatem do zwycięstwa na Melbourne Park.

Reklama

W poprzedniej rundzie stracił seta z ekscentrycznym Australijczykiem Nickiem Kyrgiosem. W sobotę jednak nie dał szans 57. na liście światowej Van de Zandschulpowi, który bardziej zacięty opór stawił mu w ćwierćfinale w ostatniego US Open. W Melbourne Rosjanin do wygranej potrzebował niespełna dwóch godzin.

Powiem tak - łatwiej jest w Australii ograć Holendra niż Australijczyka... zwłaszcza tu, w Melbourne, przy takiej publiczności. Moja przygoda z tym turniejem ma lepsze i gorsze momenty, ale tak jest w każdym związku. Ważne, by wszystko dobrze się skończyło - skomentował Miedwiediew.

O ćwierćfinał Rosjanin powalczy z Maxime'em Cressym. Urodzony w Paryżu 24-letni reprezentant USA, który zajmuje 70. pozycję w światowym rankingu, w czwartym występie wielkoszlemowym po raz pierwszy zameldował się w czwartej rundzie. Już trzecia, w której pokonał tenisistę gospodarzy Christophera O'Connella 6:2, 6:7 (6-8), 6:3, 6:2, była jego życiowym sukcesem.

W czołowej "16" męskiego singla jest też już rozstawiony z numerem czwartym Stefanos Tsitsipas. Grek pokonał w sobotę Francuza Benoit Paire'a 6:3, 7:5, 6:7 (2-7), 6:4. Jego następnym rywalem będzie Amerykanin Taylor Fritz (nr 20.).