Hurkacz rywalizację na kortach imienia Rolanda Garrosa zaczął od wygranych z Włochami - Giulio Zeppierim 7:5, 6:2, 7:5 i Marco Cecchinato 6:1, 6:4, 6:2. W sobotę uporał się z Belgiem Davidem Goffinem 7:5, 6:2, 6:1.

Reklama

Dobry mecz z mojej strony. Grałem szczególnie solidnie w pierwszym secie, co pomogło przejąć inicjatywę w spotkaniu - ocenił 25-letni wrocławianin.

Z Goffinem rywalizował po raz drugi w karierze. Zrewanżował mu się za porażkę z 10 maja w pierwszej rundzie w Rzymie. W stolicy Włoch Belg wygrał po blisko dwóch i pół godzinie 7:6 (10-8), 7:6 (7-2).

Wiedziałem, jak David będzie grał. Poza tym w tamtym spotkaniu po prostu robiłem za dużo błędów, więc właśnie to należało poprawić, aby mieć większe szanse na zwycięstwo - podkreślił.

Obaj spodziewali się kolejnego zaciętego spotkania, ale ostatecznie na zwycięstwo w Paryżu Hurkacz potrzebował godzinę i 49 minut. Świetnie funkcjonował jego serwis, a także popełniał mało błędów (23 wobec 31 rywala).

Tak daleko we French Open Hurkacz nigdy wcześniej nie dotarł. Przed tegoroczną edycją jego najlepszym wynikiem była druga runda.

Tydzień temu nawet nie myślałem o tym, że mogę tutaj zajść tak daleko. Cieszę się, że będę miał okazję walczyć w kolejnym meczu - powiedział.

To drugi w jego karierze wielkoszlemowy turniej, w którym dotarł do drugiego tygodnia zmagań. Ubiegłoroczny Wimbledon zakończył na półfinale.

Do części ziemnej obecnego cyklu w specjalny sposób się nie szykował.

Reklama

Zmiany w przygotowaniach nie było, ale przede wszystkim mieliśmy na nie więcej czasu. W ubiegłym roku trochę w tym okresie chorowałem, co też na pewno nie pomogło. W tamtym sezonie wygrałem tylko jeden mecz na kortach ziemnych, więc mogło być tylko lepiej. Na pewno czuję się bardziej komfortowo na mączce - przyznał.

Kolejnym rywalem Polaka będzie albo Norweg Casper Ruud (nr 8.), albo Włoch Lorenzo Sonego (nr 32.).

Nie ma dla mnie znaczenia, z kim przyjdzie mi zagrać. Uważam jednak, że faworytem w tym meczu jest Casper - ocenił.

Spotkanie 1/8 finału odbędzie się w poniedziałek.

Z Paryża - Wojciech Kruk-Pielesiak. (PAP)