Założył pan pierwsze w Polsce sportowe radio - TokSport, które zacznie nadawać od jutra. Traktuje pan to jako hobby czy poważną inwestycję?

Reklama

Jacek Bąk: Podchodzę do tego jak najbardziej poważnie i jestem podekscytowany samym projektem. Przecież czegoś takiego w Polsce jeszcze nie było. Sportowe radio to bardzo fajny pomysł, który znakomicie funkcjonuje w całej Europie. Jak mój wspólnik Andrzej Łukaszewicz powiedział mi, że w Polsce nikt na to jeszcze nie wpadł, to byłem zdziwiony. Rynek mediów jest przecież u nas bardzo mocno rozwinięty.

Zna się pan na tym?

Szybko się uczę, poza tym miałem z wami, czyli mediami, do czynienia przez całą karierę. Wiem, o co w tym chodzi, wiem, jak należy robić show, wiem, że musi być ciekawie.

Na razie będziecie nadawać w internecie. To szczyt marzeń?

Reklama

A skąd! Złożyliśmy aplikację do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji o przyznanie nam częstotliwości w Krakowie i liczę, że ją szybko otrzymamy. Docelowo zamierzamy być największą opiniotwórczą i informacyjną stacją ogólnopolską.

Będziecie wykorzystywać pana wizerunek do promocji czy woli pan stać z boku?

Reklama

Wiele lat gram w piłkę i myślę, że jestem w miarę rozpoznawalny, dlatego szkoda by było nie skorzystać z takiej możliwości przyciągnięcia słuchaczy. Poza tym myślę, że naszym dziennikarzom łatwiej będzie zrobić jakiś ekskluzywny wywiad czy dotrzeć do informacji, jeśli będzie wiadomo, że są ode mnie. Mam naprawdę sporo kontaktów w świecie piłki, będę pomagać.

Sądzi pan, że szybko zrobi na radiu dobry interes?

Nie wiem, jak będzie, projekt mi się podoba i nie podchodzę do niego tylko i wyłącznie jako do zysku. Muszę myśleć o nowych zajęciach. Za rok nie będę już grać w piłkę, trzeba coś w życiu robić. Szczerze mówiąc, w pewnym momencie gra w piłkę zaczyna się już nudzić.

Nie chce się już panu biegać po boisku?

Nie tyle co nie chce mi się, ile już nie daję rady grać na najwyższym poziomie. Jak skończę, będę miał 37 lat. Dosyć tego. Organizmu nie da się oszukać. Owszem, nadrabiam jeszcze boiskową mądrością, doświadczeniem, umiejętnościami taktycznymi, ale przychodzą dwudziestolatkowie i widać, że są szybsi, lepsi. Po co to ciągnąć w nieskończoność? Poza tym trzeba trochę z życia skorzystać. Gra w piłkę jest fajna, ale wymaga ogromnego reżimu, człowiek jest uwiązany terminami, treningami, meczami.

Wielu by chciało być tak uwiązanymi jak pan, grać w piłkę na takim poziomie i jeszcze zarabiać takie pieniądze...

Z tymi pieniędzmi to nie jest wcale taka oczywista sprawa. Tak naprawdę to zamożni jesteśmy w trakcie gry. Wtedy dobrze zarabiamy, stać nas na wszystko, pensja wpada na konto co miesiąc. Wydaje się nam, że tak będzie wiecznie. Bardzo często nagle po zakończeniu kariery, okazuje się, że wcale tak różowo nie jest. Dlatego czy naprawdę jestem bogaty, okaże się dopiero za parę lat. Jeśli wówczas będę żył na tym poziomie co obecnie, to będzie oznaczać, że mądrze inwestowałem.

Wśród pana kolegów piłkarzy panuje przekonanie, że Bąk tak dobrze zarządzał pieniędzmi, że jest już ustawiony do końca życia...

Przekonamy się. Znam takich kolegów, którzy wcale nie rozpuszczali pieniędzy, inwestowali, a okazało się, że zostali z niczym. Naprawdę można łatwo umoczyć.

W co oprócz radia pan inwestuje?

W nieruchomości, ziemię, różnie. Chcę także otworzyć szkółkę piłkarską w Lublinie.

W Warszawie głośno było o tym, że kupił pan m.in apartament w najdroższym wieżowcu stolicy i także pałac pod Jelenią Górą.

Nie pałac, tylko dworek, i nie kupiłem tego apartamentu w Warszawie, bo się okazało, że za takie same pieniądze można kupić półtora podobnego apartamentu w Paryżu.

A co u pana w pracy słychać?

A dziękuję, zupełnie dobrze. W lidze austriackiej rozegraliśmy już dwie kolejki. Raz przegraliśmy, raz wygraliśmy. W tym drugim meczu nawet bramkę strzeliłem.

Ładną?

No nie taką jak przed laty w Pucharze UEFA z 25 metrów z woleja. Taką sobie, głową. Ale cieszę się, bo ja to gole strzelam od wielkiego dzwonu. W sumie przez całą karierę naliczyłem ich ze dwadzieścia.

Prowadziło pana w reprezentacji Polski dziewięciu selekcjonerów. Kto powinien zastąpić Beenhakkera?

Wydawało się, że Kasperczak albo Skorża, ale po tym jakie ostatnio mieli wyniki, to raczej nie wypada wstawiać ich na to stanowisko. Smuda byłby dobry. Gdzie by poszedł, zawsze dzieje się coś ciekawego.