Polska - Białoruś 2:0 (1:0) Bramki: Jakub Błaszczykowski (31), Robert Lewandowski (69). Sędzia: Peter Sippel (Niemcy). Widzów: 5160.

Reklama

Polska: Łukasz Fabiański - Łukasz Piszczek, Marcin Wasilewski, Damien Perquis (79. Dariusz Dudka), Jakub Wawrzyniak - Jakub Błaszczykowski, Eugen Polanski, Rafał Murawski (73. Tomasz Jodłowiec), Adrian Mierzejewski (60. Maciej Rybus), Sławomir Peszko (88. Janusz Gol) - Paweł Brożek (60. Robert Lewandowski).
Białoruś: Jurij Żewnow (46-Siergiej Wieriemko) - Igor Smitow (46. Andriej Woronkow), Dmitrij Wierchowcow (46. Pawieł Płaskonnyj), Aleksandr Martynowicz, Witalij Trubila - Sergiej Kisljak, Siergiej Omeljańczuk, Filip Rudzik (88. Siergiej Kriwiec), Aleksandr Kulczi, Timofiej Kałaczew - Siergiej Kornilenko (80. Maksim Bardaczow)

Wtorkowe spotkanie w niemieckim Wiesbaden miało być jedną z ostatnich szans dla zmienników w kadrze Franciszka Smudy. Selekcjoner przed spotkaniem mówił, że w obliczu pięciu oficjalnych meczów towarzyskich pozostałych do przyszłorocznych mistrzostw Europy, kończy ze sprawdzaniem nowych graczy i będzie się skupiał na zgrywaniu zespołu. Dlatego ostatecznie zrezygnował z wystawienia na lewej obronie Marcina Komorowskiego, który ostatnio w Legii Warszawa występuje na środku defensywy. Podobnie jak w poprzednich spotkaniach to miejsce zajął jego klubowy kolega Jakub Wawrzyniak.

Smuda nie ukrywa jednak, że na tej pozycji widzi Sebastiana Boenischa, który od blisko roku dochodzi do zdrowia po ciężkiej kontuzji. Obrońca Werderu Brema, który przechodzi rehabilitację w Duesseldorfie, wtorkowe spotkanie oglądał z trybun stadionu Brita Arena. Podobnie zresztą jak Adam Matuszczyk, który w poniedziałek opuścił zgrupowanie ze względu na ból zęba. Pomocnik FC Koeln będzie miał usuwane "ósemki".

Reklama

Biało-czerwoni spotkanie rozpoczęli dość nerwowo. Nieco niepewności widać było w poczynaniach Łukasza Piszczka, który wrócił do kadry po czteromiesięcznej przerwie spowodowanej dyskwalifikację za korupcję (ostatecznie karę zawieszono). W miarę upływu czasu obrońca Borussii Dortmund był jednak coraz pewniejszy w poczynaniach. Podobnie zresztą jak Marcin Wasilewski, którego Smuda eksperymentalnie wystawił na środku defensywy.

Biało-czerwoni na przerwę schodzili prowadząc 1:0. W 31. minucie Błaszczykowski opanował piłkę po dośrodkowaniu, obrócił się i pewnie pokonał Jurija Żewnowa. Wcześniej doskonałej okazji nie wykorzystał Adrian Mierzejewski, który po podaniu Pawła Brożka był w sytuacji sam na sam z bramkarzem. W ostatnich sekundach przed przerwą Błaszczykowski mógł podwyższyć prowadzenie, ale będąc w dogodnej sytuacji zdecydował się podawać zamiast strzelać i piłkę wybił Żewnow.

Po zmianie stron przewaga biało-czerwonych była jeszcze wyraźniejsza, ale nie przekładało się to na sytuacje bramkowe. Dominację potwierdzili dopiero w 69. minucie, kiedy Robert Lewandowski trafił do siatki z kilku metrów, po świetnej akcji i dokładnym dośrodkowaniu Sławomira Peszki. Napastnik Borussii Dortmund pojawił się na boisku dziewięć minut wcześniej, zmieniając Pawła Brożka.

Reklama

Chwilę później snajper mistrza Niemiec powinien zdobyć swoją drugą bramkę, ale jego strzał z bliskiej odległości obronił Siergiej Wieriemko. W ostatniej minucie regulaminowego czasu gry rezerwowy bramkarz Białorusi ponownie był lepszy od polskiego napastnika.

W końcówce spotkania na boisku pojawił się pomocnik Lecha Poznań Siergiej Kriwiec, ale losy spotkania były już przesądzone.