Gdy porówna się Wisłę do innych faworytów ligi – Legii Warszawa i Lecha Poznań – widać, że te zespoły w tej chwili dzieli różnica klas. Wisła wygrywa pewnie i łatwo. Legię i Lecha ciężko oglądać. Po piątkowych męczarniach z Polonią Bytom warszawski zespół został wygwizdany przez własnych kibiców. Lech spisał się jeszcze słabiej w niedzielnym spotkaniu z GKS Bełchatów, które cudem zremisował. Można więc założyć, że w tym sezonie czeka nas powtórka z poprzedniego, czyli mistrzostwo dla Białej Gwiazdy z dużą przewagą nad resztą stawki.

Reklama

Wiślacy w tej kolejce nie zawiedli, choć mieli zdecydowanie najtrudniejszego rywala. Gdyby Jagiellonia na starcie rozgrywek nie została ukarana za korupcję dziesięcioma punktami ujemnymi, to w tabeli byłaby tuż za Wisłą. Na boisku okazało się jednak, że Wisłę od Jagiellonii dzieli większa różnica. Gospodarze (teoretycznie, bo mecz był rozegrany w Sosnowcu) grali jednak bardzo nieskutecznie.

"Dziś mieliśmy przykład, jak może się skończyć mecz, gdy nie potrafimy dobić przeciwnika" – mówił po meczu trener Skorża. "Graliśmy w sposób szarpany, brakowało wykończenia akcji, uderzenia na bramkę przeciwnika. Cieszymy się ze zwycięstwa, mamy 15 pkt i jesteśmy na czele tabeli. Teraz jednak ośmiu zawodników rozjeżdża się na różne zgrupowania i cała sztuka, aby za dwa tygodnie w Gdańsku nie zgubić rytmu meczowego" – mówił Skorża, którego zdenerwowała nieskuteczność jego zespołu.

Spowodowało to niepotrzebne nerwy w końcowych minutach meczu. Poprzedziła je kolejna w tym sezonie kuriozalna bramka puszczona ostatnio przez Mariusza Pawełka. Bramkarz Wisły nie dosięgnął piłki po strzale Remigiusza Jezierskiego, ta odbiła się od słupka, a potem od pleców Pawełka i wpadła do siatki. "Do utraty gola Jagiellonia nie sprawiała nam kłopotu. Dziś w końcówce musieliśmy bronić jednobramkowego zwycięstwa. Gdyby ktoś powiedział mi o tym w przerwie, nie uwierzyłbym" – złościł się trener Wisły.

Reklama

Lech, którego wielu obwołało kandydatem numer jeden do tytułu, nadal gra bardzo słabo. Wczoraj zremisował na własnym stadionie (we Wronkach) z GKS Bełchatów 2:2, a przegrywał już 0:2.

Nieudolność faworytów wykorzystują zespoły, których nikt nie widział przed sezonem w roli faworytów. Ruch Chorzów wygrał czwarty mecz w tym sezonie i jest tuż za Wisłą. Trzecia jest Lechia Gdańsk. Tabelę zamyka Zagłębie Lubin, które wczoraj przegrało u siebie 0:2 z Arką Gdynia. Miedziowych ratować będzie Franciszek Smuda, który dziś rozpocznie pracę w Lubinie.