Lech Poznań - ŁKS Łódź 4:0 (4:0)

Bramki: 1:0 Siergiej Kriwiec (13), 2:0 Aleksander Tonew (31), 3:0 Artjom Rudniew (33), 4:0 Mateusz Możdżeń (43).

Żółta kartka - ŁKS Łódź: Dariusz Kłus.

Sędzia: Marcin Borski (Warszawa). Widzów 8 000.

Reklama

Lech Poznań: Jasmin Buric - Grzegorz Wojtkowiak, Ivan Djurdjevic, Marcin Kamiński, Luis Henriquez - Siergiej Kriwiec, Mateusz Możdżeń (64. Kamil Drygas), Rafał Murawski, Dimitrije Injac, Aleksander Tonew (72. Semir Stilic) - Artjom Rudniew (82. Vojo Ubiparip).

Reklama

ŁKS Łódź: Pavle Velimirovic - Cezary Stefańczyk, Radosław Pruchnik, Antoni Łukasiewicz, Piotr Klepczarek - Marcin Kaczmarek, Dariusz Kłus (63. Bartosz Romańczuk), Mladen Kascelan, Marcin Smoliński, Sebastian Szałachowski (90. Tomasz Nowak) - Marcin Mięciel.

Po 489 minutach strzelecką niemoc przełamał Sergiej Kriwiec, a poznaniacy zanotowali pierwsze zwycięstwo od 14 października. Odblokował się również snajper gospodarzy Artjom Rudniew, który trafił do siatki po raz pierwszy od dwóch miesięcy.

Długo wyczekiwane zwycięstwo Kolejorza obejrzało zaledwie ok. osiem tysięcy widzów. To najgorsza frekwencja w Poznaniu od ponad pięciu lat. Mimo zdobycia trzech punktów, grupa najzagorzalszych fanów Lecha nie zmieniła swojego stanowiska wobec hiszpańskiego szkoleniowca. "Ta wygrana nic nie zmienia, Bakerowi do widzenia" - skandowali kibice jeszcze w trakcie meczu.

Reklama

Łodzianie na inaugurację sezonu ulegli w Bełchatowie Lechowi (tam rozgrywali spotkania w roli gospodarza) aż 0:5. Nie spodziewali się, że na poznańskim stadionie może spotkać ich podobna klęska. Podopieczni Ryszarda Tarasiewicza zagrali wręcz katastrofalnie w obronie, co skwapliwie wykorzystali poznaniacy.



Worek z bramkami otworzył w 13. min Kriwiec. Białorusin otrzymał podanie od Rudniewa i niepilnowany huknął nie do obrony. Dość szybko uzyskane prowadzenie na moment uśpiło lechitów, a ełkaesiacy mogli szybko odrobić straty. Najpierw Dariusz Kłus zbyt długo zwlekał z oddaniem strzału, a gdy już znalazł pozycję, posłał piłkę daleko od bramki.

Chwilę później nierozsądnie zachował się bramkarz gospodarzy Jasmin Buric, który wybiegł daleko poza pole karne. Uprzedził go Marcin Mięciel, ale miał trudną sytuację i uderzył technicznie, niezbyt mocno. Z pustej bramki piłkę pewnie wybił Grzegorz Wojtkowiak.

Do końca pierwszej połowy Kolejorz rządził niepodzielnie, łatwo dochodził do sytuacji strzeleckich, a kolejne gole były kwestią czasu. W 31. min Aleksandar Tonew wykorzystał kapitalne podanie Rafała Murawskiego, a w następnej akcji rezultat podwyższył Rudniew. Przy bramce Łotysza fatalnie zachował się obrońca ŁKS Cezary Stefańczyk, który głową idealnie zgrał piłkę do napastnika Lecha, a ten zaliczył 15. trafienie w tym sezonie.

Jeszcze przed przerwą Mateusz Możdżeń wykorzystał niezbyt fortunne wybicie piłki przez Pavle Velimirovicia i zanosiło się na prawdziwy pogrom gości.

Tymczasem druga połowa momentami była nudna, a padający deszcz sprawiał, że piłkarze często mieli kłopot z utrzymanie równowagi. Gospodarze nie poszli za ciosem, a łodzianie nie mieli zbyt wielu argumentów w ofensywie, by zdobyć chociaż honorową bramkę.