Milik, urodzony tego samego dnia (28 lutego) co jedna z legend Górnika - Włodzimierz Lubański, przez zagraniczne media nazywany jest "drugim Lewandowskim". Takie określenie, strzelecki dorobek 18-latka oraz szybki awans do reprezentacji Polski, sprawiły, że na mecze zespołu z Zabrza przyjeżdża coraz więcej wysłanników zachodnioeuropejskich klubów.

Reklama

Od dłuższego czasu Milika obserwuje Fredi Bobic. Dyrektor sportowy VfB Stuttgart, w przeszłości klasowy napastnik, nie tylko przygląda się jego grze, ale i podpytuje byłych znajomych z boisk Bundesligi.

Na jednym z portali internetowych poświęconych ósmej obecnie drużynie Bundesligi ukazała się informacja, że obecnie w kręgu zainteresowań trenerów i działaczy VfB jest dwóch piłkarzy. Jednym z nich jest Milik, który mógłby stanowić alternatywę dla leczącego poważną kontuzję pochodzącego z Brazylii Cacau, a drugim zbierający pochlebne recenzje za występy w FC Norsjaelland Andreas Laudrup, syn znanego przed laty zawodnika, m.in. Realu Madryt i Barcelony, Michaela.

Według spekulacji, oba transfery mogłyby dojść do skutku już w przerwie zimowej.

Radosław Gilewicz, były piłkarz m.in. ekipy ze Stuttgartu, uważa jednak, że zima to nie jest dobry czas na transfer Milika do Niemiec.

Uważam, że lepiej poczekać do końca czerwca przyszłego roku. Zimą trudniej przechodzić do niemieckiego klubu niż latem. Bundesliga wznawia rozgrywki mniej więcej dwa tygodnie po przerwie świąteczno-noworocznej. Nie ma czasu na poznanie nowego zespołu, pokazanie się w sparingach, itd. Pytanie, czy Arek jest już gotowy, aby tak szybko wejść do nowej, silnej drużyny i wziąć na siebie ciężar zdobywania goli. To zaledwie 18-letni piłkarz - powiedział PAP Gilewicz.

Górnik też nie musi się spieszyć z transferem. Uważam, że dodatkowe pół roku może dać dużo, zarówno temu klubowi, jak i samemu piłkarzowi. Milik to nie jest zawodnik, który nagle błysnął i trzeba to szybko wykorzystać, załatwiać w pośpiechu transfer. Mówimy o piłkarzu rozwijającym się bardzo systematycznie, mądrze, na którego patrzy się z dużą przyjemnością - dodał były reprezentant Polski.

Reklama

Jeśli trener opuszcza przedmeczową konferencję prasową swojego zespołu, to powód musi być ważny. Tak postąpił w poniedziałek szkoleniowiec Anderlechtu Bruksela John van den Brom, który wspólnie z menedżerem generalnym Hermanem Van Holsbeeckiem udał się do Chorzowa, by zobaczyć Milika w Wielkich Derbach Śląska.

Według belgijskiej prasy, napastnika Górnika nie zachwycił Holendra, ale rzekoma cena - dwa miliony euro - na pewno nie odstrasza przedstawicieli lidera Jupiler League, którego zawodnikiem jest Marcin Wasilewski.

Wysłannicy Anderlechtu obserwowali też w poniedziałek Prejuce'a Nakoulmę. Reprezentant Burkina Faso i kolega Milika z Górnika też jest ponoć w kręgu ich zainteresowań, podobnie jak czeski obrońca Viktorii Pilzno Frantisek Rajtoral.

Belgijscy dziennikarze napisali, że po Milika ustawiła się długa kolejka chętnych, a czołowe miejsce mają w niej zajmować Udinese, Aston Villa i Everton.

Jak poinformowano PAP w chorzowskim klubie, który był gospodarzem poniedziałkowego meczu, oficjalnie o wejściówki na spotkanie z Górnikiem poprosili przedstawiciele Schalke 04 Gelsenkirchen i Interu Mediolan.

Cieszymy się z tego, że przedstawiciele zagranicznych klubów przyjeżdżają na mecze Górnika, że mówi się o zainteresowaniu naszymi piłkarzami. Zapewne oprócz tych oficjalnych delegatów bywają też na stadionach wysłannicy incognito. Ale też podchodzimy do tego wszystkiego spokojnie, bez emocji, bowiem na razie nie ma żadnych konkretów - powiedział PAP prezes Górnika Artur Jankowski.

Milik trafił do Zabrza latem 2011 roku z trzecioligowego Rozwoju Katowice. Pierwsze dwa gole w najwyższej klasie zanotował w meczu z Koroną Kielce 1 kwietnia 2012. Poprzedni sezon zakończył z czterema trafieniami, a w obecnym ma już sześć. Dobra gra w lidze zaowocowała powołaniem do kadry narodowej i występami w październikowych meczach z RPA i Anglią. Jego kontrakt z Górnikiem obowiązuje do 2016 roku.