Michał Hernes: Zostanie pan w Orlando?
Marcin Gortat: Jak wiadomo, w grę wchodzi tylko wymiana, w ramach której mój kontrakt zostałby przekazany innej drużynie. Aktualnie moja sytuacja na Florydzie jest ustabilizowana. I to niezależnie od faktu, że ludzie wypisują różnego rodzaju bzdury. Pojawiające się komunikaty mają się nijak do rzeczywistości. Jestem w Orlando i w najbliższym czasie to się nie zmieni. Z drugiej strony menedżer Magic Otis Smith jest wielkim pokerzystą i po głowie chodzi mu sporo rzeczy, o których nigdy nie chce poinformować. Biorąc to pod uwagę, stuprocentowej pewności nie mam, ale wydaje mi się, że na 99 procent zostaję w Orlando.
Nie prezentuje pan ostatnio zbyt wysokiej formy i mówi o przesycie koszykówką.
Chciałbym wszystkim uzmysłowić, że dostaję od trenera w granicach czterech, pięciu bądź sześciu minut na mecz. W tej sytuacji nie mam nawet najmniejszej szansy na to, by pokazać, jakim jestem zawodnikiem – dobrym czy złym. Naprawdę nie ma więc mowy o mojej słabszej formie lub niedyspozycji.
A mówienie o zmęczeniu? Jak to pan skomentuje?
Jestem w pewnym sensie zmęczony koszykówką, co nie powinno dziwić, gdy trzy lata intensywnie gra się w kosza. Na pewno nie jest łatwo przestawić się ze stylu europejskiego na amerykański.
Nie zastanawiał się pan, co by było, gdyby w wakacje przeszedł pan do Dallas Mavericks i był tam podstawowym graczem?
Sądzę, że trudno się na ten temat wypowiadać. Niewątpliwie moja gra w tamtej ekipie w dłuższym wymiarze czasowym mogłaby wyglądać inaczej. Szczególnie, kiedy przyjeżdża się po mistrzostwach Europy, na których było się jednym z czołowych koszykarzy swojej ekipy, grającym po czterdzieści minut na mecz.
Gra pan jednak w Orlando. Jak pan myśli, zostawią pana w drużynie?
Tak, bo nie mają lepszego zabezpieczenia na wypadek, gdyby Dwight Howard miał problemy z faulami bądź złapał kontuzję. Odnoszę wrażenie, że najlepiej potrafię wypełnić po nim lukę. Wiem, co robi na parkiecie. Jesteśmy podobnymi zawodnikami.
Korzystając z okazji, chcemy pogratulować nominacji na najlepszego europejskiego zawodnika roku według FIBA. Jak to jest znaleźć się w tak ekskluzywnym gronie?
Przede wszystkim cieszę się z tego, choć zdaję sobie sprawę z faktu, że wygranie przeze mnie takiego plebiscytu jest niemożliwe, bo w Magic jestem tylko zmiennikiem. Tak czy owak to wielkie i niesamowite zwieńczenie mojej ciężkiej pracy, kolejny impuls pozytywnej energii, który da mi siły do ciężkich treningów i robienia kolejnych kroków w mojej karierze.
Jaki był ten rok dla Polskiego Młota i czego życzyć mu w przyszłym?
Na pewno był udany. Podpisałem wysoki kontrakt, który w pewnym sensie ułoży mi życie i gwarantuje stabilność. Wypracowałem sobie także pewną markę i respekt w NBA, co jest dla mnie ważne. Doświadczyłem również czegoś takiego jak gra w finałach najlepszej ligi świata. Na przyszły rok można mi życzyć zdrowia, zaciętości i energii.
* Marcin Gortat - jedyny Polak w koszykarskiej lidze NBA