"Nasza Wigilia wygląda tak samo, jak w każdej innej rodzinie. Każdy stara się coś przygotować, choć oczywiście wcześniej się umawiamy, żeby potrawy się nie powtarzały, ale by było ich dwanaście. Ja, niestety, nic nie robię, bo nie potrafię. W tym roku mam jeszcze jedno wytłumaczenie: przecież wciąż boli mnie ręka po operacji" - powiedziała PAP Agnieszka Radwańska.
"Przed świętami mamy dużo na głowie, jest dużo obowiązków, a mało czasu na wszystko. Ale święta, jako święta, czyli te trzy dni, to jest więcej luzu. Zresztą nawet, gdybyśmy chciały, to trudno gdzieś iść, bo wszystko pozamykane. Aczkolwiek będziemy trenować w drugi dzień świąt, tak jak w Wigilię rano. Tym bardziej, że miałam dość długą przerwę w grze w związku z operacją" - dodała dziesiąta tenisistka świata, która w listopadzie przeszła zabieg mający usunąć anatomiczne przyczyny nawracającego stanu zapalnego ścięgna palca wskazującego w prawej dłoni.
"Na Boże Narodzenie zawsze chcemy być i staramy się być w Krakowie. Przy ciągłym pobycie za granicą, święta są najlepsze w domu, bo to dla nas wyjątek. Tylko raz tak było, że musiałam pakować i lecieć na Antypody, ale ostatnio przed Australian Open gram tylko jeden turniej, więc święta i sylwestra mogę spędzać tutaj" - powiedziała najlepsza obecnie polska tenisistka.
Jedną z pasji sióstr Agnieszki i Urszuli jest oglądanie filmów, a ich ulubionym gatunkiem jest horror. W krakowskim mieszkaniu rodziny Radwańskich można znaleźć dużo filmów na płytach dvd, choć część z nich jest wciąż nierozpakowanych.
"W grudniu najczęściej nadrabiamy zaległości filmowe, oglądamy telewizję i spacerujemy, szczególnie Rynek pozwala nam naładować akumulatory. Odwiedzamy znajomych, znajomi do nas przychodzą. Prowadzimy wtedy towarzyskie życie. Na pewno nas nie ciągnie do ciepłych krajów, ale np. byliśmy w kilka dni w Zakopanem" - powiedział PAP Robert Radwański.
"Dla nas atrakcyjny jest wyjazd do Zakopanego czy do Nowego Targu. Szczególnie, kiedy nie ma tam turystów, tylko sami górale i my" - uważa jego żona Marta.
"Nie musiałem się tam wciąż kłaniać, nikt mnie nie znał na ulicy, chociaż nie, czasem poznawali mnie. Na krakowskim rynku jest problem, szczególnie jak jest jasno, to mam problem, by spokojnie przejść. Ale już w sumie do tego przywykliśmy" - dodał Radwański.
Zarówno tenisistki, jak i ich rodzice przyznają, że czasem wszyscy są zmęczeni całym zamieszaniem i przejawami popularności, ale na razie przynajmniej nie spotkały ich szczególnie przykre zdarzenia z tym związane. Zdarzały się za to dość zaskakujące sytuacje.
"Różnie ludzie reagują, ale generalnie raczej jesteśmy pozytywnie postrzegane. Szczególnie, gdy dzięki temu możemy np. coś kupić bez kolejki" - powiedziała Urszula Radwańska.
"Czasem, jak mamy gdzieś iść prywatnie, to chyba wolę już stać w tej kolejce i czekać dwie godziny, ale żeby żyć jakoś normalnie, niż widzieć, jak ktoś się np. głupio gapi i zastanawia głośno, czy to jest Radwańska, czy tylko podobna do niej" - powiedziała Agnieszka.
"Albo jak ktoś robi komórką zdjęcie zza zakrętu, udając, że niby nic, że tylko rozmawia przez telefon. W Polsce to jest na porządku dziennym i praktycznie ani czapka, ani okulary nic nie dają" - dodała Urszula.
Tenisistki Agnieszka i Urszula Radwańskie oraz ich rodzice Marta i Robert niewiele czasu w ciągu roku spędzają w domu. Dlatego świata Bożego Narodzenia to dla nich dość szczególny okres, którego nie wyobrażają sobie spędzić poza Krakowem.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama