Od tego może zależeć finansowa przyszłość naszej tenisistki. Mimo wysokiej pozycji w rankingu (drugi sezon zakończyła na 10. miejscu) Radwańska nie ma kontraktu na odzież. To ewenement. Tenisistek bez logo na koszulce nie spotyka się ani w czołówce, ani nawet w pierwszej setce. Agnieszka zarobiła dotychczas na korcie ponad 3,5 miliona dolarów. Ale w budżetach najlepszych premie za mecze to tylko część dochodów. Agencja może ułatwić Polce podpisanie lukratywnego kontraktu sponsorskiego.
"Jestem pesymistą" - zastrzega Robert Radwański, ojciec i trener tenisistki. "Jeśli dojdziemy do porozumienia, to tylko na naszych warunkach. Gdyby na to poszli, musieliby złamać niepisane zasady, na których zbudowany jest ten świat".
Agencje menedżerskie to firmy, które opanowały każdy aspekt zawodowego tenisa, ze szczególnym uwzględnieniem finansów oczywiście. Do największych na rynku należą IMG, Octagon i Best. Gracze podpisują z nimi kontrakty jeszcze jako juniorzy. Na początek dostają pomoc, trenerów, są lansowani w mediach, mają "dzikie karty" do turniejów (agencje są też właścicielami licencji). Z czasem, kiedy awansują w rankingu dostają oferty od sponsorów i reklamodawców, za pośrednictwo muszą jednak płacić 15 albo 20 proc.
Agnieszka od początku stanowiła wyłom w tym systemie. Radwański, czyli główny opiekun jej kariery, dał się poznać jako wielki przeciwnik agencji. Nie chciał pośredników, działając całkowicie niezależnie, doprowadził zawodniczkę do ścisłej czołówki. "Dziennik Gazeta Prawna" dowiedział się jednak, że kilka tygodni temu team Radwańskich rozpoczął rozmowy z jedną agencji. Co spowodowało ten przełom? "Namówił mnie do tego nasz menedżer Victor Archutowski. On zderzył się ze ścianą, próbując zapewnić nam kontrakt sponsorski" - przyznaje trener.
Nie jest tajemnicą, że Radwańscy nie do końca korzystnie wychodzili na niezależności. Agencje dzielą się nie tylko zawodniczkami, ale także sponsorami. System działa w obie strony - wielcy producenci, którzy dzięki pośrednikom mają dostęp do dziesiątek zawodniczek, nie będą ryzykować, wiążąc się z kimś za ich plecami. Największe firmy jak Adidas czy Nike z zasady tego nie robią.
czytaj dalej
W przypadku Radwańskich sytuacja stałą się naprawdę nieciekawa. "Byliśmy blokowani. Przypuszczaliśmy, że to jedna z firm menedżerskich udaremniała nasze wejścia na rynek kontraktów" - przyznaje Archutowski. "Chodzi chyba o odwet, że nie chcieliśmy podpisać z nimi umowy. Przez jakiś czas usiłowali nawet stwarzać wrażenie, że są naszymi agentami, na przykład przed Adidasem. Musieliśmy to prostować. Od tego czasu zaczęło się ich działanie. Zaczynaliśmy rozmowy z jakimś partnerem, a nagle ten partner się odwracał bez podania przyczyny".
Tak było z chińskim producentem odzieży sportowej Erke. Radwańscy mieli kontrakt w na stole, ale w ostatniej chwili trafił on do belgijskiej tenisistki Yaniny Wickmayer, znacznie niżej notowanej niż Agnieszka.
"Niemal za darmo podsunęła ją ta agencja. Zagrali wyjątkowo nieładnie. Zdecydowaliśmy, że trzeba coś z tym zrobić" - mówi Archutowski. "Mam wielu znajomych w środowisku, szef jednej agencji, znacznie większej od tej wspomnianej, powiedział, że widzi, co się dzieje. Zaproponował nam pomoc w unormowaniu tej sytuacji, taki akt przyjaźni. Im też nie podoba się, że ktoś stosuje ciosy poniżej pasa, psuje renomę agentom tenisowym. Jeśli nam pomogą, to my potem możemy wejść z nimi w luźny, krótkoterminowy związek, na przykład na sześć miesięcy".
"Agnieszka zagrała potem Chińczykom na nosie, docierając do finału w Pekinie" - cieszy się Radwański. "A Wickmayer stała się bohaterką afery dopingowej, więc mają za swoje".
Blokowanie dotyczyło nie tylko kontraktów. "Mieliśmy umowę z dyrektorem pewnego turnieju, że Agnieszka tam zagra. Nagle on dzwoni i mówi, że wpadły mu inne zawodniczki, które wyczerpały limit dla czołówki. Nie jest w stanie wytłumaczyć, dlaczego tak się stało. Myślę, że tu też interweniowała wspomniana agencja. Jeśli dyrektor turnieju z jednej strony ma do wyboru Agnieszkę i jej siostrę Urszulę, a z drugiej agencję z 35 dziewczynami, to wiadomo, że kieruje się swoim interesem" - tłumaczy Archutowski.
Radwański do negocjacji z agencją podchodzi bardzo nieufnie: "Na razie to taka gra wstępna. Jesteśmy nieugięci w swoich przekonaniach, mamy renomę w środowisku. Może dojdziemy do porozumienia, ale na zupełnie innych warunkach, niż standardowo. To my będziemy rozgrywającymi".
Pierwszych rozstrzygnięć można spodziewać się już w styczniu, kiedy cały tenisowy świat spotka się w Australii. "Warunki będziemy negocjować ostrożnie. Jeśli się uda, wyjść na tym lepiej niż na ciągłej blokadzie. Być może to wielka szansa, żeby posunąć karierę Agnieszki jeszcze bardziej do przodu. Tym bardziej że pod względem sportowym ma przed sobą bardzo trudny sezon".
Marzenia teamu na przyszły sezon? "Nie musimy marzyć o gwiazdce z nieba, sięgniemy po nią sami, wygrywając mecze, jeśli tylko zdrowie dziewczynom dopisze. Na szczęście z ręką Agnieszki po zabiegu jest już całkiem dobrze. Wystarczy, że nikt nie będzie mącił wody, w której musimy pływać" - zapewnia Radwański.