"Próbujemy dzwonić na ich telefon satelitarny mniej więcej co pół godziny. Niestety, cały czas włącza się poczta głosowa" - mówił gazecie.pl w środę wieczorem Jerzy Piątek, specjalista PR Toyota Terratrek Competition.
Ostatni kontakt udało się nawiązać z załogą z Opola w poniedziałek rano. Wiadomo, że stawili się na starcie trzeciego etapu. Zameldowali się także na pierwszym pomiarze czasu - zajmowali wtedy 91. miejsce. Potem zniknęli. Chociaż znaleźli się na liście startowej czwartego etapu, nie zostali sklasyfikowani na żadnym z checkpointów.
Takie informacje znajdują się w oficjalnym portalu internetowym rajdu. "Sytuacja jest o tyle dziwna, że nie ma ich także na liście załóg, które wycofały się z rywalizacji. Niestety, ASO [Amaury Sport Organisation - przyp. red.], organizator rajdu, nie prowadzi portalu zbyt dobrze, a nasza załoga nie jest jedyną, na temat której nie ma żadnych informacji" - mówił Piątek.
Jednak serwisowi sport.pl udało się ustalić, że polska załoga miała awarię zapłonu i wraz z 25 innymi ekipami została zdyskwalifikowana z Rajdu Dakar.
Cała ta historia wygląda jak ponury żart. Rok temu swój debiut w Rajdzie Dakar załoga - wtedy jeszcze Terratrek Rally Team - także zakończyła na trzecim etapie. Przyczyną wycofania się z zawodów była identyczna awaria - popsuty zapłon. Jednak wtedy samo pojawienie się Polaków na trasie wystarczyło, by dostrzegł ich koncern Toyoty. Rozmowy zaowocowały stworzeniem Toyoty Terratrek Competition.