Teraz Adamek ma się zmierzyć z innym amerykańskim bokserem - Chrisem Arreolą. Zwycięstwo przybliży Polaka do walki o mistrzostwo świata wagi ciężkiej.
"Nigdy nie widziałem tak dobrze walczącego Estrady. Zaprezentował się o 50 procent lepiej niż w poprzednich trzech najlepszych występach w kategorii ciężkiej, w tym z Rosjaninem Aleksandrem Powietkinem. Szybki, dobrze broniący i z bardzo twardą głową. Bardzo ciężko było precyzyjnie ulokować cios, właśnie z powodu jego defensywy" - chwalił Adamek rywala.
Polski pięściarz pokonał Estradę na punkty 115:113, 116:112, 118:110. "Myślę, że wygrałem czterema, może pięcioma punktami. Żaden z mocnych ciosów Estrady nie zrobił na mnie wrażenia. Oczywiście, czasem trafiał, ale na tym polega boks. Ale wiedziałem też, że nie ma nokautującego uderzenia" - dodał.
Adamek w niedzielny poranek (czasu polskiego) ważył 100 kg. To rekord jego kariery. "Prawdopodobnie to idealna waga dla mnie. W trakcie walki może byłem mniej agresywny niż w poprzednich pojedynkach, ale realizowałem taktykę trenera Andrzeja Gmitruka" - powiedział wychowanek Górala Żywiec, którego kolejnym rywalem ma być 24 kwietnia Arreola, były pretendent do tytułu mistrza świata WBC (przegrał z Ukraińcem Witalijem Kliczką).
33-letni Adamek odniósł 40. zwycięstwo w zawodowej karierze (dotychczas raz przegrał). Cztery lata młodszy Estrada legitymuje się rekordem 16-3.
Po ogłoszeniu werdyktu pięściarz z USA nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał. "W najlepszym razie dałbym Adamkowi trzy wygrane rundy. Na dwanaście stoczonych. Jestem bardzo zły i czuję, jakby ktoś przystawił mi pistolet do głowy. Byłem w świetnej formie, a tymczasem sędziowie, zwłaszcza punktujący 110:118, okradli mnie z sukcesu" - przyznał Estrada, którego szkoleniowcem jest ojciec, Roland.
Triumf Adamka w Prudential Center oglądało ok. 11 tysięcy kibiców, w większości Polaków mieszkających w USA.