"Przeżyliśmy dramatyczne chwile i możemy mówić o olbrzymim szczęściu. Pomiędzy obozami trzecim i drugim, blisko nas, zeszła potężna lawina. Jak długo się wspinam, takiej jeszcze nie widziałem. Gdybyśmy w tym czasie byli w trochę innym miejscu, zmiotła by nas w sekundę. Nie mielibyśmy żadnych szans przeżycia" - przekazał po dotarciu do obozu II Piotr Pustelnik.

Reklama

Chociaż jeden z najbardziej niebezpiecznych odcinków na całej rozległej Annapurnie, właśnie między obozem drugim (5800 m) a trzecim (6500 m), mają już za sobą, to łodzianin podkreślił, że wyprawa kończy się w bazie. Póki co są potwornie zmęczeni i dużo piją z powodu odwodnienia organizmu.

Dodał, że obecnie trwa na Annapurnie, zwanej "zabójczą górą", akcja ratunkowa. Jeden z członków hiszpańskiej ekspedycji doznał obrzęku mózgu na wysokości 7600 m. Na domiar złego zgubił plecak z ciepłym odzieniem i noc spędził bez ochrony. Ostatni kontakt nawiązano z nim we wtorek rano.

Wiadomość, że polscy alpiniści są w obozie II, bardzo ucieszyła rodzinę Piotra Pustelnika. "Wejście na szczyt to połowa sukcesu, dlatego tak bardzo przeżywaliśmy, gdy zaczęli schodzić. W tych trudnych dla nas momentach nie byliśmy sami. Wspierali nas znajomi, jak również nieznane nam osoby. Dziękuję wszystkim za ciepłe myśli, pozytywną energię, wiarę i kciuki" - powiedziała PAP Marta Borusiewicz.

Reklama

"Ja jeszcze trzymam kciuki za jego bezpieczny powrót do bazy i domu. Na stole będą na +Pustego+ czekać jego ulubione potrawy i smakołyki, a dwuletni Piotruś już bezbłędnie potrafi powiedzieć tata" - dodała.

To było piąte podejście na wierzchołek Annapurny w alpinistycznej karierze 59-letniego Pustelnika, które dało mu - jako dwudziestemu na świecie - Koronę Himalajów za 14 ośmiotysięczników. Cztery wcześniejsze próby w 2004, 2005, 2006 i 2008 roku były nieudane, głównie z uwagi na warunki pogodowe.

34-letnia Kinga Baranowska jest na półmetku do tego honorowego trofeum. Annapurna jest jej siódmym ośmiotysięcznikiem, a ona jest drugą Polką, po Wandzie Rutkiewicz, która stanęła na tym szczycie.

Od czasu pierwszych zdobywców w 1950 roku na "zabójczą górę" wspięło się dotychczas niewielu ponad 100 alpinistów, z czego połowa pozostała tam na zawsze. Tragiczne wypadki zdarzały się przeważnie przy schodzeniu.