Dzięki bramce we wtorkowym meczu z Celtikiem wyprzedził pan Gerda Muellera pod względem liczby goli strzelonych w europejskich pucharach. Ma pan już 63 trafienia. Jak pan to robi?
Ja robię niewiele. Kluczem do sukcesu są koledzy, którzy podają. Pobiłem ten rekord tylko dlatego, że zawsze grałem w dużych, prestiżowych klubach, ze znakomitymi piłkarzami w składzie. Miałem świetnych asystentów. W spotkaniu z Celtikiem pięknie podał mi Cafu. Tak więc za ten rekord dziękuję wszystkim moim kolegom.
Co pan czuł po strzeleniu jednego z najważniejszych goli w karierze?
To było bardzo dziwne wrażenie, trudne do opisania. Chwilę po trafieniu do siatki czułem wewnętrzną radość i spokój. Niektórzy piłkarze mówią, że futbol to dla nich poświęcenie, ale dla mnie jest właśnie radością. Niczego się nie wyrzekam. Uwielbiam grać na mrozie, błocie czy klepisku. Mam entuzjazm młodego chłopca. To jest moja siła. Pokazałem to w meczu z Celtikiem.
Łatwo było pokonać Artura Boruca?
Obronił kilka niesamowitych strzałów, pokazał, że jest świetnym bramkarzem. Ale każdego da się przechytrzyć.
Jest pan teraz bardziej szczęśliwy niż po finale Ligi Mistrzów, w którym zdobył dwie bramki?
O nie. Po tamtym osiągnięciu nie spałem chyba przez dziesięć nocy z rzędu. I wcale tak bardzo nie świętowałem. Po prostu bardzo to wszystko przeżywałem.
Pobił pan rekord, ale konkurenci nie śpią. Szewczenko ma 61 goli, Raul 59, a Van Nistelrooy 57.
Rzeczywiście. Nie wiem, jak długo będę się bronił przed ich atakami, bo jestem od nich trochę starszy. Ale moim idolem jest Paolo Rossi. On się nigdy nie poddawał.
To chyba rodzinne. Pana brat Simone też taki jest.
Simo jest chyba jeszcze bardziej zadziorny ode mnie. Jemu udało się strzelić cztery gole w jednym meczu Ligi Mistrzów, a mnie nigdy. Gdyby włoski futbol miał więcej takich braci, nie balibyśmy się grupy z Francją, Holandią i Rumunią w mistrzostwach Europy.
Pamięta pan swojego pierwszego gola w europejskich pucharach?
Oczywiście, tego nie da się zapomnieć. Grałem wtedy w Parmie, zdobyłem dwie bramki w jednym meczu, jedna ładniejsza od drugiej. Dzięki mnie awansowaliśmy dalej.
A Milan dzięki panu daleko zajdzie w tym sezonie?
Teraz zbliżają się klubowe mistrzostwa świata w Tokio. Najpierw zdobędziemy ten tytuł. Ostatni Puchar Interkontynentalny wywalczyliśmy ładnych parę lat temu, więc najwyższy czas na kolejny taki sukces. Potem są ćwierćfinały Ligi Mistrzów. Awansujemy bez problemu. A potem finał. Wygramy go. Taki jest mój plan na najbliższe miesiące.