Sekret kryzysu, jaki przechodzi dobrze przygotowany przecież do rywalizacji czterokrotny zdobywca Kryształowej Kuli, tkwi w... nogach naszego mistrza. Małysz, podobnie jak pozostali reprezentanci Polski, był w Kuusamo zmęczony intensywnymi treningami.

"Generalnie problemy naszej drużyny wzięły się braku świeżości" - tłumaczy Rafał Kot, fizjoterapeuta polskiej reprezentacji. "Oddaliśmy najwięcej skoków na śniegu ze wszystkich ekip startujących w Pucharze Świata. Inni mają po 20, 30 prób, a my już około 100. Treningi były bardzo forsowne, bo dobiliśmy do setki w czasie zaledwie dwóch tygodni" - dodaje.

"Po oddaniu około stu skoków zawsze przychodzi lekka obniżka formy. Naszych rywali też wkrótce to czeka" - mówił Małysz. W Finlandii Adam i jego koledzy z drużyny mieli ogromne problemy z trafieniem w próg. Skocznia w Kuusamo została latem przebudowana, ale zawodnicy z innych krajów szybko dostosowali się do nowych warunków. Polacy raz za razem spóźniali swoje skoki. Jedna z teorii tłumaczy te kłopoty zmęczeniem mięśni.

Spięte po forsownych treningach mięśnie zbyt późno reagują na polecenia wysyłane przez głowę skoczka. Pędzący do progu z prędkością 90 km/h zawodnik ma ułamek sekundy na wybór właściwego momentu odbicia. Nawet niewielkie opóźnienie wyjścia z progu ma duży wpływ na późniejsze zachowanie w powietrzu oraz uzyskaną odległość.

"Może tak być. W skokach narciarskich na wynik składa się wiele czynników. Wolniejsza reakcja na sygnał z mózgu może być jedną z przyczyn spóźniania skoków" - potwierdza Kot. Jego zdaniem nie ma jednak powodów do paniki.

"Gdyby wyniki testów okazały się jakieś dramatycznie złe lub na przykład wszyscy nasi zawodnicy mieli mocne zakwasy, trzeba byłoby interweniować. Nie zaobserwowaliśmy nic takiego" - uspokaja.

Przed zaplanowanymi na najbliższy weekend konkursami trenerzy polskiej kadry pozwolili wypocząć swoim podopiecznym. Po powrocie z Finlandii skoczkowie dostali dzień wolnego, we wtorek zaliczyli tylko lekki trening w hali. Nie było nawet zwyczajowej gry w piłkę bądź siatkówkę. Wczorajszy dzień upłynął im na podróży do Norwegii, a dzisiaj Polacy mieli trenować na skoczni w Trondheim.

"Przez te kilka luźniejszych dni chłopcy nabiorą świeżości. Przewiduję, że już w Trondheim będzie widać wyraźną poprawę. W następnym tygodniu, podczas konkursów w Villach i Kranju Adam na pewno będzie skakał na swoim normalnym poziomie" - obiecuje Kot.