Woli pan oglądać w telewizji mecz koszykówki czy konkurs skoku wzwyż?
Wybieram koszykówkę, chociaż to zależy od tego, na jakim poziomie jest mecz jeżeli trafiam na NBA, to cały świat przestaje się liczyć. W szkole średniej oglądałem koszykówkę na okrągło.

Reklama

To dlaczego został pan skoczkiem, a nie koszykarzem? Zarobki są nieporównywalne.
Jeżeli jest się najlepszym skoczkiem świata, to pieniądze też są niezłe. Ale najważniejsze jest to, że chcę pojechać na igrzyska i reprezentować mój kraj. Bahamy nie mają dobrej drużyny koszykarskiej, a jako skoczek pojadę do Pekinu, będę walczył o medal i cały kraj będzie mnie oglądał. To jest coś.

Czy to prawda, że skoczkiem został pan przez zakład z kolegą?
Na treningu byłem ubrany w długie, koszykarskie spodenki, w t-shirt i koszykarskie buty. Kolega powiedział, że tak wysoko skaczę tylko w koszykówce, że nie dam rady przeskoczyć 2 m. Poszliśmy na skocznię, podbiegłem do poprzeczki, odbiłem się i przeleciałem. Poprzeczka została na stojakach. Potem założyli mi 2,13, które też pokonałem w pierwszej próbie. Dalej nie próbowałem, ale dwa dni później wystartowałem w pierwszych zawodach. Skoczyłem 2,22 - znowu w pierwszej próbie.

To naprawdę jest dla pana tak łatwe?
Nie boję się skakać. Nie boję się wysokości. Poprzeczka wisi na 2,30, a mnie się wydaje, że jest o wiele, wiele niżej. Tak napawdę to wolę większe wysokości, skakanie na tych niższych w ogóle mnie nie bawi.

Reklama

W latach 90. mistrzem świata w skoku wzwyż został pana rodak, Troy Kemp. Wzoruje się pan na nim?
Na nikim się nie wzoruję. O Troyu tylko słyszałem.

Jak to słyszałem? Nigdy się nie spotkaliście?
Nigdy. On nie mieszka na Bahamach. Nie był i nie jest dla mnie idolem. Ja jestem sobą. Troy był znakomitym skoczkiem, zdobył dla mojego kraju mistrzostwo świata, ale ja o tym nie wiedziałem, bo nigdy nie interesowałem się lekkoatletyką.

Donald do niedawna nie wiedział, że dookoła boiska lekkoatletycznego jest bieżnia - to cytat z pana trenera. Naprawdę był pan takim lekkoatletycznym ignorantem?
To żart, chociaż nie będę się wypierał - moja wiedza o lekkoatletyce była mizerna. Na przykład nie miałem pojęcia, jak się rozgrzewać. Koszykówka jest zupełnie innym sportem.

Reklama

Zna pan mistrza olimpijskiego Charlesa Austina? Jest pan do niego porównywany.
Nie znam go, ale wiem, że mój trener był jego trenerem. I trener mówi, że przypominam mu Charlesa, a nawet że mogę być od niego lepszy.

Oglądał pan walkę Austina z Arturem Partyką o olimpijskie złoto w Atlancie?
Gdzie? Kiedy? (śmiech) Wtedy nie miałem pojęcia o skoku wzwyż. W Atlancie to ja oglądałem mecze Dream Teamu. Ale znam Javiera Sotomayora, rozmawialiśmy kilka razy. Powiedział, że mogę pobić jego rekord świata.

Nadal startuje pan w butach do skoku o tyczce?
Tak.

Przecież to niebezpieczne.
E, tam. Chodzenie też jest niebezpieczne. Nike robi mi teraz specjalne buty do skoku wzwyż, zaprojektowane przeze mnie. Może latem będę w nich skakał. Ale nie jestem pewien.

Na lato ma pan ambitne plany, chce pan zostać mistrzem olimpijskim.
Mam na to ogromne szanse. Wszystko zależy od treningu i od tego, jak będę skoncentrowany. Nie ma rzeczy niemożliwych. Mogę skoczyć 2,40, mogę więcej. Zrobiono mi analizy biochemiczne, które wykazały, że mogę skoczyć 2,52. Mam to zapisane czarno na białym.