Rozmawiał pan po zawodach z Leo Beenhakkerem. Zamiast do Japonii jedzie pan na zgrupowanie piłkarskiej reprezentacji?
Nie, nie dostałem powołania do kadry. Ale nie wiedziałem, że on tak świetnie zna niemiecki. Dzięki temu mogliśmy sobie porozmawiać. Mówił, że był na górze i czuje wobec nas wielki respekt. Nigdy by stamtąd nawet nie zjechał, nie mówiąc już o skakaniu.

Reklama

Pocieszał pana?
Nie. On mówi, że jest dobrze.

A pan?
Że jest stabilnie. Nie można było wymagac ode mnie cudów. Między zawodami w Harrachovie a Zakopanem było zbyt mało czasu, by coś radykalnie poprawić. Moje skoki były już dużo lepsze niż w Czechach, ale nie gwarantowały zwycięstwa. Zresztą ja byłem przygotowany na taki wynik. Liczyłem oczywiście na więcej, ale Jernej Damjan też pewnie oczekiwał lepszego wyniku, w końcu wygrał kwalifikacje. To nie jest takie proste. Wydaje się, że warunki są równe, ale jednak co chwilę się zmieniają. Raz troszkę z tyłu podwieje, raz z przodu, a przy obowiązujących obecnie przepisach robi to wielką różnicę.

Jak oceni pan swoje skoki?
Bardzo poprawne, ale nie na tyle dobre by wygrywać czy kończyć konkurs w szóstce. Muszę potrenować na spokojnie. Nie jadę na następne konkursy Pucharu Świata do Japonii. Mam nadzieję że będę mógł się gdzieś zaszyć i poprawiać ze skoku na skok.

W sobotę będzie lepiej?
Ja mam taką nadzieję. Liczę na to, co mi pozostaje? Nie pamiętam swojego najgorszego wyniku tutaj, ale to na pewno nie jest mój najgorszy występ na Wielkiej Krokwi.

Dobrze, że zawody rozegrano mimo obowiązującej żałoby narodowej?
Co można mądrego powiedzieć w takiej sytuacji? Trzeba było to uczcić, bo wydarzyło się coś strasznego. Kondolencje dla rodzin, które straciły swoich bliskich. Każdego z nas może to spotkać. Cieszymy się, że zawody mogły się odbyć. Nie ma tej atmosfery, z której słyną nasze konkursy, ale przecież przyjechały na nie tysiące ludzi. Trochę pechowo się składa, że to kolejny smutny konkurs w Zakopanem, ale przecież nie jesteśmy prorokami i nie sposób przewidzieć takie wydarzenia układając kalendarz.