W klubie od ponad miesiąca nie wiedziano, co się z nim dzieje. Spekulowano nawet, że wyjechał z Polski. Oshadogan jest jednak w Łodzi i ma się całkiem dobrze. Na łódzkich targach mody wyluzowany i zadowolony z siebie oglądał męskie fatałaszki.
"Lubię dobrze i modnie wyglądać, dlatego chętnie odwiedzam takie imprezy" - rzucił jak gdyby nigdy nic zawodnik. Zapytany przez "Fakt", dlaczego nie stawia się na treningach rezerw, stwierdził: "Podpisałem kontrakt z pierwszą drużyną, a nie piątoligowym zespołem, w którym każą mi teraz być".
W lutym Widzew zawiesił piłkarza w obowiązkach, przestał mu też wypłacać pensje. "Jeżeli ktoś nie przychodzi do pracy, to za co ma dostawać pieniądze?" - pyta Grzegorz Bakalarczyk, wiceprezes Widzewa.
"Jeżeli nie płacą pracownikowi, to dlaczego ma przychodzić do pracy?" - zastanawia się z kolei menedżer i adwokat piłkarza. Twierdzi on także, że Widzew publicznie obraził Włocha, twierdząc, że jego zachowanie wobec sztabu szkoleniowego drużyny jest nieprofesjonalne i że bezprawnie go zawiesił. "Joseph to nie jest jakiś junior z amatorskiej drużyny, tylko piłkarz, który zanim trafił do Widzewa występował w pierwszoligowych włoskich klubach i na pewno braku prosfesjonalizmu nie można mu zarzucić" - mówi manedżer. "Będziemy domagać się publicznych przeprosin ze strony klubu, który podejmujebezprawne działania" - twierdzi, grożąc nawet, że sprawę przeciwko Widzewowi skieruje do FIFA.