To wspaniała wiadomość nie tylko dla kibiców w naszym kraju, ale dla tych z całego świata. Po latach smutnych imprez w Japonii mundial trafi do kraju, w którym panuje prawdziwe szaleństwo na punkcie tej dyscypliny. Polscy kibice siatkarscy cieszą się w świecie znakomitą opinią - są najlepsi i już.
O przyznaniu praw organizacji taki wielkiej imprezy nie decydują jednak kibice, a ogromne pieniądze. Te wyłoży Polsat, który za prawa telewizyjne i marketingowe zapłaci - zacytujmy prezesa Polskiego Związku Piłki Siatkowej Mirosława Przedpełskiego - "pieniądze duuuużo większe niż Włosi za mundial 2010". Italia zapłaciła 12 milionów dolarów.
"Pierwsze poważne rozmowy z prezesem Rubenem Acostą zaczęły się półtora roku temu. Nie wierzył, że uda nam się znaleźć takie fundusze. Gdy byłem w stanie przedstawić Acoście także plany budowy hal w naszym kraju, wiedziałem, że jesteśmy blisko" - mówi DZIENNIKOWI Przedpełski.
Meksykański prezes FIVB to postać absolutnie kluczowa dla polskich starań o mundial. To do niego pojechał w 1997 roku ówczesny sekretarz generalny PZPS Janusz Biesiada ze swoją asystentką Martą Alf. Acosta rządził wtedy już 13 lat, i to on rozdawał karty w światowej siatkówce, Polacy wiedzieli więc, z kim rozmawiać. Konsekwencją częstych wizyt w Lozannie było dopuszczenie naszej reprezentacji do Ligi Światowej. Popularność tych rozgrywek wywołała gigantyczny, trwający do dziś boom na polską siatkówkę.
Acosta, rzecz jasna, nie pokochał Polski bezinteresownie. Od każdego kontraktu FIVB, a te liczone są w milionach dolarów, kasuje wysoki procent. Właśnie dlatego wszystkie ważne siatkarskie imprezy - mistrzostwa świata i Puchary Świata kobiet i mężczyzn - w ostatnich latach odbywały się w Japonii. Dla wszechmocnego prezesa FIVB nie miało znaczenia, że rozbijały sezon we wszystkich ligach Europy, bo planowane były na grudzień, że mecze gigantów toczyły się przy pustych trybunach, bo Japończyków interesowała tylko ich drużyna - ważne były 74 miliony dolarów wyłożone przez Fuji TV, Która zresztą ograniczyła transmisje do... meczów reprezentacji Japonii.
"Czy zwycięstwo wyścigu z Japonią oznacza, że jesteśmy światowym potentatem? Cóż, organizacyjnie jesteśmy mocni, ale teraz musimy dociągnąć do światowej czołówki pod względem wyników" - mówi Przedpełski. "Liczymy też na pomoc państwa i na to, że szybko powstaną hale, o których się mówi".
Najważniejsze wymogi, te finansowe, Polacy już jednak spełnili. Głównie dzięki Polsatowi. "Myślę, że ostatecznie przekonaliśmy Acostę, iż jesteśmy w stanie dobrze zrobić wielką imprezę podczas ubiegłorocznego finału Ligi Światowej w Katowicach. Szefa FIVB urzekła kolorowa oprawa tej imprezy i to, że jako pierwsi na świecie pokazaliśmy finał w technologii HD. Acosta potraktował Polskę jako siatkarską ziemię obiecaną" - śmieje się Marian Kmita, szef sportu w Polsacie.