Cieszmy się więc, bo jest z czego. Pierwszy raz w historii wygraliśmy z naszymi południowymi sąsiadami w meczu o punkty. Inna sprawa, że wcześniej „o coś” zagraliśmy z nimi tylko raz – w 1933 r. Czechosłowacy ograli nas wtedy 2:1, więc dzięki zwycięstwu w Chorzowie bilans nam się zrównał.

Reklama

Radość z wygranej spowodowała, że niektórym zagrzały się głowy. Smutne, że spotkało to też bardzo zasłużonego dla polskiej piłki Antoniego Piechniczka. Senator, działacz i trener w jednej osobie, po meczu stwierdził, że „ta wielka impreza na Stadionie Śląskim to sukces działaczy PZPN”. To oni uchronili nas przed konsekwencjami, które mogły dotknąć naszą dzielną drużynę. „Już wiemy ile mogliśmy stracić przez decyzję ministra sportu. Tego wielkiego święta mogło nie być. W sobotę wygrała cała polska piłka” – zauważył Piechniczek, który dodał jeszcze, że nie można obrażać całego PZPN tylko dlatego, że działało tam 30 nieuczciwych ludzi.

Uff... Panowie z PZPN serdecznie wam dziękuję za to zwycięstwo. A teraz sprawcie, żeby nasza reprezentacja wygrała Euro 2012. I podsuwam wam pomysł, jak to zrealizować. To proste. Michał Listkiewicz musi załatwić, żeby mistrzostwa zostały rozegrane w październiku. W tym miesiącu żaden rywal nie jest nam straszny. W tabeli naszej grupy mamy sześć punktów przewagi nad jej faworytami – Czechami. O awans do finałów mistrzostw świata możemy być spokojni. Ale niestety są one rozgrywane w czerwcu, więc znów dostaniemy łupnia. Dlatego nasze Euro zorganizujmy w październiku. Panowie z PZPN – załatwcie to dla dobra polskiej piłki!

P.S. W pełni rozumiem oburzenie Petra Cecha, który za niekulturalne uznał klaskanie kibiców w czasie odgrywania ich hymnu. Na całym świecie hymn albo się śpiewa, albo słucha w skupieniu. A zagłuszanie go oklaskami kojarzy się z „wyklaskiwaniem” np. skompromitowanego polityka, czy aktora.