>>>Zobacz sromotną klęskę Gołoty
Po walce Gołota nic nie mówił, tylko płakał, ale nie ma się co dziwić. Jego porażka była sromotna. Na ring wychodził dłużej, niż w nim walczył.
Już w czwartej sekundzie pojedynku Polak leżał na deskach. Wstał szybko, a gdy był liczony, lewe ramię zaczęło mu puchnąć i zrobiło się czerwone.
"I can't fight (Nie mogę walczyć)" - mówił do sędziego Polak. Ale ten nie reagował. "Box" - krzyknął arbiter. Gołota cudem dotrwał do gongu. Ciężko usiadł na krzesełku i wtedy trener i masażysta zobaczyli dokładnie jego ramię. Było opuchnięte. Rękę obejrzał lekarz zawodów Alla Fields i oznajmił: "to koniec". Walkę przez techniczny nokaut wygrał Austin.
"Prawdopodobnie Andrzej zerwał przyczepy zginaczy nadgarstka i urwał przyczep bicepsa" - na gorąco oceniał sytuację masażysta Leszek Samitowski. "Bolało go od pierwszych sekund, ale mimo to próbował prawą powalić Austina. Czy to koniec? Myślę, że nie zechce w ten sposób zakończyć kariery. A łzy wynikały z frustracji. No i z bólu".
"A ja wolę, żeby Andrzej już więcej nie boksował. Będę go namawiał, żeby skończył karierę i zajął się czymś innym" - dodał trener Gołoty Sam Colonna.