Wczoraj o 11 rano polska reprezentacja błyskawicznie zapakowała swoje bagaże do autokaru i ruszyła z zadarskiego hotelu Kolovare w kierunku Zagrzebia, gdzie w piątek zmierzy się w półfinale mistrzostw świata z zespołem Chorwacji. Zawodnicy byli spokojni, wyluzowani, ale ciągle w rozmowach wracali do wtorkowego wieczoru i końcówki meczu z Norwegią. Końcówki stulecia, w której z piekła znaleźli się w niebie, dzięki trzem golom z rzędu, a zwłaszcza cudownemu rzutowi Artura Siódmiaka. Marcin Lijewski paradował z odpalonym laptopem, żeby jeszcze raz pokazać kolegom sytuację, którą widzieli już pewnie po kilkadziesiąt razy - czytamy w DZIENNIKU.

Reklama

>>>Wenta: Wieszaliście już na nas psy

"Byłem bardzo blisko piłki, już chciałem ją łapać, rzucać. Ale sprzed nosa sprzątnął mi ją Artur Siódmiak i sam rzucił. Norwegowie już nic nie mogli zrobić" - ciągle z emocjami w głosie wspomina Jurecki. "Już prawie mogliśmy się szykować do gry o piąte miejsce, ale Artur wziął piłkę w swoje cudowne ręce. Wycałowaliśmy go potem za wszystkie czasy" - dodaje Krzysztof Lijewski.

Nawet spokojny i stonowany zwykle drugi trener Daniel Waszkiewicz stracił na te kilkaset sekund panowanie nad nerwami. "Kompletnie nie pamiętam, co się wtedy działo na ławce rezerwowych. To było jakieś szaleństwo. W ciągu kilku sekund ze smutku nastąpiło przejście do euforii" - mówi Waszkiewicz.

Reklama

Lekarz kadry Maciej Nowak po golu Siódmiaka rzucił się na podłogę i zaczął całować parkiet. "Ludzie potem do mnie dzwonili i pytali czy oszalałem, czy przeszedłem na islam" - śmieje się medyk.

>>>Przez Polaków płaczą całe Niemcy

Spokojny i skromny jest natomiast sam bohater przedwczorajszego wieczoru Artur Siódmiak. "Miło, że to właśnie mój rzut przesądził o naszym sukcesie. Ale to jest ulotna, chwilowa sława. Zresztą ja się długo nie przeżywam meczów ani wygranych, ani przegranych. Zaraz są przecież następne spotkania i znowu trzeba będzie dać z siebie wszystko" - mówi Siódmiak.

Wczoraj zawodnicy mogli jeszcze wypocząć podczas czterogodzinnej podróży do Zagrzebia, ale już wieczorem mieli lekki trening, aby zapoznać się z halą, w której w piątek przed 15 tysiącami kibiców zmierzą się z gospodarzami.