Wieszczek zwróciła się do lekarza o wydanie odpowiedniego zaświadczenia. "Pani doktor stwierdziła na piśmie, że w 10. tygodniu ciąży mogę trenować oprócz stosowania ciężkich ćwiczeń siłowych i rzutów. Ale szef wyszkolenia związku Andrzej Głaz nie przyjmuje tego do wiadomości. Powiedział, że nie zezwoli turystce na udział w przygotowaniach. Odmówił mi też zakwaterowania razem z innymi zawodniczkami. Mało tego, mam podpisać oświadczenie, że rezygnuję z przygotowań do igrzysk! Przecież nie jestem trędowata! Chcę, dopóki to możliwe, utrzymywać sprawność fizyczną, by po rozwiązaniu jak najszybciej wrócić do uprawiania zapasów" - mówi "super Expressowi" Agnieszka.

Reklama

Co dalej? "Zawiadomiłam o sprawie PKOl i czekam na reakcję. Z natury jestem zadziorą i rzucanie mi kłód pod nogi tylko mnie mobilizuje" - stwierdza z naciskiem Wieszczek, która dziecko ma urodzić w styczniu.

Szef wyszkolenia PZZ Andrzej Głaz spokojnie odpiera zarzuty. "Agnieszka podchodzi do sprawy za bardzo emocjonalnie. Rozumiem jej rozgoryczenie, ale proszę mi wierzyć, że nie mam innego wyjścia - przekonuje. Co będzie, jak po zajęciach Agnieszka poroni? Do kogo będzie miała pretensje?"