"Nie jestem wcale pewna, że dostanę bilet do Pekinu. Trener może w ostatniej chwili coś wymyślić i wybrać kogoś innego. Przecież cztery lata temu, kiedy był selekcjonerem Italii, już mu się to zdarzało" - mówi DZIENNIKOWI reprezentantka Polski.

Reklama

Mimo tych wątpliwości Masza trenuje na wysokich obrotach, bo ma nadzieje, że przez trzy tygodnie, klóre zostały do igrzysk, osiągnie wysoką formę. "Po statystykach widać, że nie odbiegam poziomem od innych. Jest dużo lepiej niż pół roku temu przed turniejem w Halle, kiedy też miałam kłopoty z kolanem" - dodaje siatkarka.

Jak Masza ocenia szanse Polek w Pekinie? "Nie ma co składać dziś wielkich obietnic. Lepiej postawić sobie realne zadanie. Pierwszy krok, który powinnyśmy wykonać w Chinach to wyjście z grupy. Po kilku meczach zobaczymy, jak będzie wyglądać nasza drużyna. Dopiero wtedy można planować walkę o medal".

Siatkarka twierdzi, że po igrzyskach zakończy karierę. Będzie to dla niej najwłaściwsza chwila. "Trzeba umieć odejść, zanim zacznie się spadać. Może się okazać, że każdy następny moment to już za późno. Ku tej decyzji skłaniają mnie też względy zdrowotne. Boję się, że jeszcze dwa, trzy lata ciężkiego grania i miałabym problemy nawet z chodzenie" - kończy mistrzyni Europy z Ankary.