"Przeżyłem prawdziwy szok. To miało być wielkie święto, a był wielki blamaż i hańba" - żali się dziennikowi.pl Zygmunt Prusiński. Ustczanin szykował się do piątkowego meczu bardzo skrupulatnie. Zaprosił kolegów, kupił pół litra wódki, soki i białą kiełbasę. "Krzyczeliśmy: Polska! Bum! Bum! Bum! Kompletnie ochrypliśmy" - opowiada o emocjach w czasie meczu.

Kiedy padła pierwsza bramka dla Ekwadoru, zapał kibiców powoli zamieniał się w złość. Kiedy przegrywaliśmy 0:2, jeden z kolegów pana Zygmunta cisnął sokiem pomidorowym o ścianę.

Kto ponosi winę za porażkę? "Janas!" - bez wahania mówi Prusiński. "To kara za to, że nie wziął Dudka i Frankowskiego" - dodaje. Już wysłał pozew przeciwko trenerowi do Sądu Okręgowego w Warszawie. Chce 10 tys. odszkodowania.

Jak dowiedział się dziennik.pl - Paweł Janas, który szykuje się do jutrzejszego meczu z Niemcami, wie o pozwie mieszkańca Ustki. "Nie traktuję tego poważnie. Myślimy, że sąd oddali ten pozew. Na pewno trener Janas nie zamierza nikomu nic płacić. To jest futbol i porażki się zdarzają" - kwituje Michał Olszański, rzecznik reprezentacji Polski. "Poza tym mam nadzieję, że jutrzejszy mecz przyniesie tylko pozytywne emocje i nikomu nie będzie w głowie pozywanie trenera" - dodaje.

Prusiński to barwna postać, doskonale znana mieszkańcom Ustki. Przewodniczy miejscowemu kołu Polskiej Partii Biednych. Sam chwali się, że pozew przeciwko Janasowi to nie pierwsza jego przygoda z sądem. "Pozywałem Aleksandra Kwaśniewskiego za gest całowania ziemi po wyjściu z helikoptera" - mówi, ale pytany o finał sprawy, zmienia temat.