Dla brazylijskich kibiców przegrana z Francją i odpadnięcie z mundialu to nie tylko klęska. To narodowa hańba. Prasa nie zostawia na Parreirze suchej nitki. Zarzuca mu się złą selekcję i doprowadzenie do katastrofy. "Co zrobiłeś przez trzy i pół roku?" - pytają dziennikarze z kraju kawy. Trener, zdaniem prasy, zrezygnował z brazyliany i zamiast złotej drużyny marzeń stworzył... coś, czego nie można nazwać nawet zespołem! 11 ludzi biegających i kopiących piłkę w bliżej nieokreślonym celu...
Drugim kozłem ofiarnym jest Ronaldinho, czyli Ronaldo de Assis Moreira. Według prasy, największy przegrany mistrzostw świata. Wszyscy są zgodni, że grał on po prostu beznadziejnie: "apatycznie, miernie, nie umiał podejmować szybkich decyzji" - napisał dziennik "O Globo". Gazety określiły grę najlepszego piłkarza 2005 roku jako biurokratyczną, a nie artystyczną.
Piłkarze, na których treningi przychodziło po kilkadziesiąt tysięcy widzów, którzy dla wielu byli bogami, teraz muszą znosić obelgi i upokorzenie. Roberto Carlos musiał korzystać z pomocy ochrony, by dojść z hotelu do taksówki. Czekali na niego wkurzeni kibice, którzy wyzywali go i mieli ochotę zlinczować.
Brazylia przyjeżdżała do Niemiec jako mistrz świata, mistrz Ameryki i zwycięzca Pucharu Konfederacji. Jako zespół, który od dwunastu lat regularnie melduje się w finale. Po porażce z Francją ta drużyna przestanie istnieć. Nie dlatego, że nie będzie w stanie nic już wygrać. Po prostu nie chcą jej już oglądać kibice.
Po raz pierwszy od 16 lat nie będzie Brazylii w finale mistrzostw świata. Dla kibiców to szok, hańba i wstyd. Ale dzisiejsza prasa zauważa, że Brazylii tak naprawdę w ogóle na mundialu nie było! Drużyna Carlosa Parreiry grała bez życia, bez radości i bez polotu. Po prostu nie po brazylijsku.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama