1. Mistrzostwa wygrywają zespoły, nie gwiazdy
W finale nie ma już grających finezyjnie Brazylijczyków. Odpadli radośnie grający Hiszpanie. Nie ma naszpikowanej talentami Anglii. Nie dlatego, że akurat zaginęła gdzieś brazylijska finezja, hiszpańska radość była przedwczesna, a talenty akurat miały problemy ze zdrowiem. Ale dlatego, że futbol to gra zespołowa. Zwycięstwa odnosiły te drużyny, które tworzyły monolit.
W klasyfikacji strzelców prowadzi Miroslav Klose, który w sześciu meczach strzelił pięć goli. I on jest chyba największą gwiazdą tych mistrzostw, ale nie istniałby, gdyby nie miał wsparcia od innych zawodników. Pozostałe gwiazdy to drużyna Francji, drużyna Portugalii i drużyna Włoch.
Żaden z Włochów nie strzelił na mundialu trzech goli! Mało tego - jedynie Luca Toni dwukrotnie pokonał bramkarza rywali! Pozostałe dziewięć goli strzeliło dziewięciu różnych zawodników. Chyba bezpowrotnie minęły czasy, gdy jeden zawodnik mógł przesądzić o losach mundialu.
2. Bitwy wygrywają generałowie, nie żołnierze
W finale grają dwa zespoły, które z żelazną konsekwencją wykonywały polecenia trenera. Tam, gdzie było widać realizację przedmeczowych założeń - drużyna nie przegrywała. Francja grała w tym samym rytmie, takim samym systemem i identycznym ustawieniem, bez względu na wynik meczu. Czy przegrywała z Hiszpanią, czy wygrywała z Brazylią - piłkarze grali to, co przykazał im przed meczem trener.
Wygrywali trenerzy, którzy przed meczem lepiej rozpoznali przeciwnika i wybrali najlepszą taktykę. A gdy gra się źle układała - niczym wytrawni dowódcy w odpowiednim momencie rzucali do walki swoje odwody. W półfinałowej walce Niemców z Włochami trener Marcello Lippi widząc, że rywale nie wytrzymują kondycyjnie - w dogrywce wpuścił na boisko dwóch napastników. Niemcy nie wytrzymali naporu w końcu popełnili błąd.
Trener wygrywa z drużyną i przegrywa z drużyną. Musi być zawsze blisko niej i nigdy się od niej nie dystansować. Tłumaczenia, że taktyka była dobra, ale wykonawcy zawiedli są żałosne.
Piłkarze czując wsparcie ze strony selekcjonera grają po prostu lepiej. Trener musi rozmawiać ze swoimi zawodnikami, by ich lepiej poznać. I w czasie meczu powinien nimi kierować zza linii bocznej, tak jak czynią to trenerzy wszystkich medalistów tegorocznego mundialu.
3. Przypadków się nie wytrenuje, stałe fragmenty tak
O tym, jak ważne są stałe fragmenty gry wiedzą chyba wszyscy. Każdy rzut wolny czy rożny powinien siać postrach wśród obrońców rywali. Po rzucie wolnym padł zwycięski gol dla Francji w meczu z Brazylią. Każde dośrodkowanie w pole karne może skończyć się groźnym strzałem, jeśli obrońcy popełnią błąd. Dlatego te elementy gry trzeba mieć dopracowane do perfekcji, by grać jak najdłużej. Indywidualne akcje są ładne i efektowne, ale rzadko bywają efektywne. Najwięcej goli pada po dośrodkowaniach.
Drużyna nie ma czego szukać na mundialu, jeśli jej zawodnicy nie potrafią poprawnie dośrodkować. Nie osiągnie sukcesu zespół, który czeka na piłkę, zamiast szukać jej w polu karnym. Trzeba być w każdym momencie przygotowanym na błąd rywala. Ale trzeba też dawać szansę przeciwnikowi na popełnienie błędu.
4. Mecz trwa od pierwszego do ostatniego gwizdka sędziego
Zdecydowanie najwięcej bramek padało w ostatnich dziesięciu minutach meczu. W końcówce bramkarze musieli sięgać do siatki aż 32 razy. Dla porównania w ostatnich dziesięciu minutach pierwszej połowy padło tylko 17 goli. Sporo bramek padało też na początku spotkania - w ciągu pierwszych dwudziestu minut aż 26 razy bramkarze kapitulowali.
Drużyna, która choć na chwilę się dekoncentrowała - zazwyczaj natychmiast traciła bramkę. Czasem wynikało to z chwilowego przesnięcia obrońców, ale wiele drużyn w końcówce meczu po prostu nie wytrzymywało kondycyjnie. Być może wynikało to ze zmęczenia sezonem, ale czasem było widać po prostu słabe przygotowanie fizyczne.
5. Mundialu nie wygrywają pechowcy
Szczęście to chyba jedyny element, na który sztab szkoleniowy ma niewielki wpływ. Wiadomo, że szczęście sprzyja lepszym, ale przede wszystkim - szczęściu trzeba pomóc. Bramkarz nie wpuści głupiego gola, jeśli na jego bramkę nie odda się ani jednego strzału. Obrońca nie sfauluje w polu karnym, jeśli nie da mu się do tego okazji. Drużyna nie strzeli gola w ostatniej minucie, jeśli wcześniej tego zwycięstwa nie wybiega.
Bardzo często po turnieju mówi się, że jakaś drużyna miała szczęście. Prawda jest jednak taka, że wprawdzie samym fuksem nie wygra się mistrzostw świata, ale gdy fortuna sprzyja drużynie, która spełniła wszystkie wyżej wymienione warunki - jej szanse na ostateczne zwycięstwo bardzo rosną...
Przez długie miesiące sztaby szkoleniowe szykują się do tego turnieju. Cztery lata przygotowań, a potem wystarczy wygrać 7 meczów w ciągu miesiąca, by przez następne cztery lata tytułować się najlepszą drużyną na świecie. Ale jak to zrobić? Staramy się odpowiedzieć na pytanie: dlaczego do finału mistrzostw świata awansowali właśnie Włosi i Francuzi?
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama