Były bramkarz miał zdobyć dowody przekrętów w Związku, kiedy przez pół roku był szefem Komisji Etyki PZPN. Twierdzi, że 52 członków jego zarządu przyznało sobie dożywotnie mandaty. "Nawet Castro i Łukaszenka takich numerów nie robią" - zżyma się Tomaszewski. Podobno wszystko odbyło się legalnie na walnym zgromadzeniu w 2000 roku. Tyle że, według Tomaszewskiego, takiego zgromadzenia w ogóle nie było! Nie odnotowano go nawet w gazetach.
Były szef Komisji Etyki oskarża też działaczy Widzewa, a w szczególności Zbigniewa Bońka. Nowi właściciele Widzewa podobno sprytnie uciekli przed starymi długami łódzkiego klubu zmieniając jego nazwę. Trzecią sprawą, którą zajmuje się prokuratura na wniosek Tomaszewskiego, są ogromne pieniądze, które zgarnęła firma SportFive. Za pośrednictwo w sprzedaży praw telewizyjnych do ostatniego mundialu wzięła ponad 4,5 mln złotych, czyli około 29% całej kwoty, co wielokrotnie przekracza zwyczajowe sumy. Prokuratura sprawdza, czy w PZPN nie było działania na szkodę własnej firmy.
Jan Tomaszewski jest pewny, że do związku wejdzie kurator. Czy chce nim zostać? "Jeśli dostanę taka propozycję, to ją natychmiast przyjmuję" - mówi. I ma już gotowy plan działania...
"Interesuje mnie zrobienie czystki w polskiej piłce. Przysięgam, że tylko to" - przekonuje legendarny bramkarz. Jan Tomaszewski twierdzi, że ma dokumenty, potwierdzające przestępstwa szefów PZPN-u. "Dysponuję dowodami z sądu rejestrowego, z których niezbicie wynika, że statut i ordynacja wyborczy związku zostały sfałszowane" - opowiada DZIENNIKOWI. Na jego wniosek prokuratura prowadzi już trzy dochodzenia.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama