Powodów, dla których Chelsea zdominuje rozgrywki jest mnóstwo. Ma najlepszego bramkarza na świecie (Petr Cech), najlepszego obrońcę (John Terry), najbardziej bramkostrzelny duet środkowych pomocników (Frank Lampard i Michael Ballack strzelili w sumie 110 ligowych goli przez ostatnie pięć sezonów) i najbardziej regularnego napastnika (Andrij Szewczenko, 127 goli w Serie A dla Milanu, w ciągu siedmiu lat).

Rok temu Chelsea skończyła ligę mając osiem punktów przewagi nad Manchesterem United. Rok wcześniej było jeszcze lepiej - dwanaście oczek więcej niż wicemistrz, Arsenal Londyn. Teraz triumf (trzeci z rzędu) powinien być jeszcze efektowniejszy, bo… rywale są wyjątkowo słabi. Manchester United pozbył się Ruuda van Nistelrooya, a Arsenal lada chwila sprzeda Jose Antonio Reyesa. Wcześniej odeszli też Sol Campbell i Robert Pires, a karierę zakończył Dennis Bergkamp. Kto przyszedł w zamian? W Londynie tylko Tomas Rosicky, w Manchesterze - Tomasz Kuszczak i Michael Carrick. Ten drugi, ściągnięty z Tottenhamu, kosztował blisko 30 milinów euro, co wydaje się absolutnym nieporozumieniem i dowodem na to, że Alex Ferguson na stare lata traci kontakt z rzeczywistością. "Tyle pieniędzy za takiego piłkarza? To absurd. Już lepiej, gdyby za tę sumę kupili sobie jakiś słynny obraz i powiesili go w korytarzu" - skomentował Co Adriaanse, gdy jeszcze jako trener Porto prowadził drużynę przeciwko Anglikom.

Kuszczak w pierwszym meczu, w niedzielę przeciwko Fulham, usiądzie na ławce rezerwowych. A potem… "Mam zamiar grać. Po to przyszedłem do Manchesteru" - mówi 24-letni bramkarz. Na razie będzie rezerwowym, jak Jerzy Dudek w Liverpoolu albo Jarosław Fojut w Boltonie. Premiership w tym sezonie będzie miała wyjątkowo mało polskich wątków.