Pyrek w środę ma wziąć udział w mityngu Pedro's Cup w Warszawie. Już wie, że skakać będzie na rezerwowych tyczkach. Ale nie wie, co się stało z jej sprzętem, z którym trenowała od dłuższego czasu.

"Wysłałam je z Berlina do Nicei, gdzie miałam je odebrać przed turniejem w Monako" - opowiada nasza tyczkarka. Ale w Nicei przesyłki nie było. Pyrek skakała na pożyczonych tyczkach, a jej miały być wysłane do Brukseli. Ale i tam nie dotarły i znów tyczkarka skakała na nie swoim sprzęcie.

"To jakaś paranoja" - denerwuje się zawodniczka. Przecież pakiet tyczek to nie byle jaka przesyłka - trudno jej nie zauważyć. Koszt jednej tyczki to około 500 euro, a zginęło ich siedem. Odszkodowanie, na jakie Pyrek może liczyć od linii lotniczych, pokryje jedynie niewielką część strat.

Straty są nie tylko materialne, ale też treningowe. Każda tyczka kształtuje się inaczej pod zawodnikiem - sprzęt, na którym Pyrek długo trenowała, był już odpowiednio dopasowany. Zawodniczka planowała poprawić swój rekord życiowy w tym roku. Na nowych tyczkach będzie to trudniejsze, ale Pyrek się nie poddaje.

W środowym konkursie na stadionie Orła w Warszawie skakać będą najlepsze tyczkarki świata - Jelena Isinbajewa (rekordzistka świata) oraz brązowa medalistka z olimpiady w Atenach, Anna Rogowska.