Po fatalnym występie Jerzego Dudka przeciwko Finlandii, zmiany w polskiej bramce żądali wszyscy. Trener Beenhakker poszedł po rozum do głowy i w meczu z Serbią od pierwszej minuty wystąpił Wojciech Kowalewski. Bramkarz Spartaka Moskwa zagrał znakomicie, w kilku sytuacjach ratował zespół przed utratą bramki.
Pod koniec meczu Serbowie za wszelką cenę chcieli obronić remis. Grali na czas, co wkurzało polskiego bramkarza. Próbował podnieść jednego z serbskich obrońców, za co dostał od sędziego żółtą kartkę. Ale nie ma za to żalu do arbitra. "Do sędziego nie mam wielkich pretensji za żółtą kartkę. Szkoda, że dawał się nabierać na teatralne gesty napastników Serbii, którzy ewidentnie grali na czas" - dodał Kowalewski.