Komisarz David Stern przyznał, że pomysł jest bardzo ciekawy. Uznał, że stworzenie tzw. europejskiej dywizji NBA jest możliwe, ale niezbyt szybko. Dlaczego? Bo główną przeszkodą jest brak koszykarskich hal, które spełniałyby amerykańskie standardy. "Jeśli ktoś wyłożyłby trzysta lub czterysta milionów na odpowiednią halę, a potem pięćset na koncesję, to musiałbym taką propozycję rozważyć" - uważa.

Reklama

Jak mogłaby wyglądać taka liga? Według pomysłu Jose Sancheza i Vlade Divaca tworzyłoby ją pięć zespołów. Nie grałyby jednak z drużynami z USA i Kanady w tzw. rundzie zasadniczej, bo byłoby to nieopłacalne. "Kluby w Ameryce i tak mają dużo spotkań, więc na dodatkowe mecze w Europie nie byłoby czasu. A do tego loty byłyby zbyt kosztowne" - przyznał Stern. Prawdopodobnie więc tylko najlepszy zespół z naszego kontynentu miałby szansę wyjechać za Atlantyk i zagrać w tzw. fazie play-off, już z najlepszymi klubami.

Czy ten rewolucyjny pomysł szybko zostanie wcielony w życie? "W najbliższych latach jest to mało realne, ale nie chcę studzić entuzjazmu" - ocenił Stern.