Nie ma w tym nic dziwnego uważa profesor Zbigniew Lew-Starowicz. "Duża aktywność sportowa wpływa pozytywnie na seks. Dlatego sportowcy mają na ogół udane życie seksualne" - mówi.
Wybitny polski seksuolog twierdzi, że spółkowanie przed zawodami pomaga. "Są wyniki badań naukowych przeprowadzone w gronie sportowców i z nich wynika jednoznacznie, że dla większości sportowców aktywność seksualna jest bardzo ważna przed zawodami. Potem są rozluźnieni, nie czują presji, a wtedy osiągają lepsze wyniki" - mówi Lew-Starowicz.
"Jeżeli ktoś nie korzysta z tego naturalnego dopingu, wówczas jest spięty i gorzej mu idzie. Spółkowanie naprawdę potrafi zdziałać cuda. Wpływa nie tylko na umysł, ale i na ciało. Informacje o tym, że poprzedniej nocy było dobrze, w jakiś sposób przechodzą do mięśni. I całe ciało może potem więcej znieść w trakcie meczu. Wiem to po sobie" - wtóruje Koszarek, od niedawna szczęśliwy narzeczony.
Profesor Lew-Starowicz uważa, że takie podejście jest nawet zalecane. "W zasadzie lekarze nie zalecają wstrzemięźliwości. Na większość sportowców celibat wcale nie działa korzystnie" - mówi seksuolog.
Legendarny koszykarz, nieżyjący już Wilt Chamberlain, postępował w myśl tej zasady, tylko że on najbardziej chciał bić rekordy. Na boisku nikt mu nie dorównywał. To jedyny koszykarz, który zdobył 100 punktów w jednym meczu. Podobno także nie miał sobie równych, jeżeli chodzi o ilość kochanek. Chamberlain chwalił się, że przez jego łóżko przewinęło się około... 20 tysięcy kobiet.
Przykładów w świecie sportu jest dużo więcej. Może nie na taką skalę, ale też interesujących. Kiedy piłkarska reprezentacja Brazylii zdobyła mistrzostwo świata w 1970 roku, trener Mario Zagallo regularnie jeździł z drużyną po... agencjach towarzyskich. Zadowolenie piłkarzy przełożyło się potem na ich grę. Mistrzostwo zdobyli w cuglach. W finale rozbili reprezentację Włoch 4:1.
Najlepszy obecnie piłkarz świata, Ronaldinho, też lubi spędzać czas na baraszkowaniu. Przed mistrzostwami świata w 2002 roku pewna Angielka opowiedziała gazecie, jak to Brazylijczyk ją poderwał i w trakcie upojnej nocy potrafił spółkować aż siedem razy.
Łukasz Koszarek nie chwali się takimi "popisami", bo jest skromnym człowiekiem. Ale też lubi spędzać upojne noce. "Ciężko jest tylko, jak jedziemy z drużyną na obozy. Wtedy trzeba się obejść bez kobiety. Nawet nie chodzi o seks, ale o bliskość drugiej osoby. Jak jesteśmy z kolegami z drużyny, to najczęściej rozmawiamy o seksie" - mówi polski koszykarz.